Witajcie!
Przepraszam, ze tak dlugo nie pisalam. Ostatnie dni byly ciezkie dla Oliwki. Jej oslabiony organizm zaczal sie buntowac. Walczylysmy z biegunka i odparzeniami wokol rany na plecach. Wygladalo to grozne. Lekarze podejrzewali nawet, ze rozwija sie jakas infekcja. Dopiero konsultacja neurochirurgiczna rozwiala wszelkie watpliwosci. Okazalo sie, ze wszystko ladnie sie goi, a zaczerwienienie na plecach, to po prostu alergia na opatrunek. Oliwka ma bardzo wrazliwa skore po chemioterapii. Zmiana opatrunku pomogla, temperatura spadla i na nastepny dzien Oliwka wrocila do sil i do swojego specyficznego poczucia humoru. ;-) Dzisiaj rano chcialam sie z nia powyglupiac. Mowie do niej: 'Oliwka, gdzie sa gilganki(gilgotki)?' Oliwia na to bardzo powaznie 'Sikaja w lazience, mamo' ;-)))
Obkleilysmy cala szafe naklejkami, zolte balony sa wszedzie...Jest wesolo i kolorowo - dzieki Wam, Kochani! :))) Pielegniarki sa zachwycone, poprosily, abysmy zostawily naklejki, poniewaz w sali jest teraz tak miloooo ;)))))) (Pozniej wrzuce zdjecia)
Juz tak ciezko jest mi wysiedziec w szpitalu. Swiadomosc tego, ze juz za kilka dni (byc moze za 2) zostaniemy wypisane do domu, sprawia, ze trudno jest funkcjonowac w tej szpitalnej rzeczywistosci. Wiem, wiem, marudze...inni maja gorzej...przed nimi dluzsza droga...ale pojawilo sie we mnie jakies zniecierpliwienie...juz chce do domu...W koncu moge marzyc...to niesamowite uczucie...mam zwykle marzenia...chcialabym zabrac Oliwke na spacer do parku...chcialabym, by w koncu mogla pobawic sie ze swoimi kuzynkami...z Emilka, Zuzia, Marysia i Gabrysia, by w koncu mogla poznac Weronike, Piotrusia i Adasia...mysle sobie: 'czeka na nas zycie'...nasze odzyskane dni, nasza przyszlosc...Dostalismy najpiekniejszy prezent od losu...Kiedy wracam do wspomnien, do wrzesniowych dni, pamietam, ze czulam sie tak, jaby swiat zawalil mi sie w jednej sekundzie, jakby skonczylo sie moje zycie...wydano wyrok na moja coreczke...rokowania niepewne...to tak, jakby nie o moim dziecku...jak to rokowania niepewne, co to znaczy...jak oni tak moga...nikt nie jest Bogiem, nikt tego nie wie...rokowania niepewne...nawet nie mieli odwagi mi tego powiedziec...dostalam na karcie informacyjnej zapisany ten wyrok...rokowania niepewne...gdybym wtedy wiedziala, ze powinnam sie cieszyc, gdy guz sie nie zmniejsza, gdybym tylko wtedy wiedziala...czuje wstyd, za moja wscieklosc na Boga...pamietam, ze od pierwszego dnia, prosilam Go, by zmienil swoj 'wyrok', prosilam o cud uzdrowienia i nawet, gdy lekarze mowili, ze jest gorzej, nie przestawalam sie modlic, ale nie myslcie sobie, ze to dlatego, ze moja wiara byla tak silna...wiecie, ze nie byla, ze bylam wsciekla na Niego...modlilam sie, bo sie balam, balam sie, ze Go rozgniewam, ze bedzie jeszcze gorzej, niz jest i moze dlatego jest teraz, jak jest, bo sie modle...Pamietam, jak znana juz wszytskim ciocia Oliwki - Paulina, przyslala mi do szpitala, ksiazeczke o siostrze Emilii Engel...To wlasnie tam przeczytalam, ze Bog zawsze chce dla nas czegos lepszego i ze cierpienie zawsze jest po cos, nawet jezeli wydaje sie nam, ze nie ma ono sensu...Myslalam sobie, a gdzie jest to lepsze? Moje dziecko jest ciezko chore, przyjmuje hektolitry toksycznych lekow...moze nawet nie uda jej sie pokonac choroby...po co to wszystko...'Bog chce dla nas czegos lepszego'...Powiedz to rodzicom, ktorzy stracili swoje dzieci - Bog chcial dla Ciebie dobrze...tak wtedy myslalam...byla we mnie ogromna zlosc i zal...Ja nawet balam sie modlic slowami 'Ojcze nasz'...i mowic 'niech bedzie wola Twoja'...moze to smiesznie zabrzmi...balam sie, ze plan Boga jest inny, niz moj, ze pragniemy czegos zupelnie innego - On mojego dziecka w niebie, ja mojego dziecka przy mnie...i tak, jak juz pisalam, nie umialam odrzucic swojego strachu i powiedziec 'Tak, Ojcze' Nie umialam, bo po prostu sie nie zgadzalam...Czasem czytam blogi rodzicow innych chorych dzieci, podziwiam ich...maja odwage, powiedziec 'niech bedzie wola Twoja, zgadzam sie'...ja sie nie zgadzalam na smierc mojego dziecka, na jego cierpienie...W pewnien pazdziernikowy dzien, moj maz przywiozl mi od pani Anetty - od naszego dobrego duszka, medalik z wizerunkiem Matki Boskiej(dzisiaj za to dziekuje!!!)...wtedy akurat, pomyslalam sobie - kolejne 'czary - mary'...wystarczy zawiesic lancuszek na szyji...i wtedy zacznaja sie dziac cuda...'Tak, jasne, co za bzdety' - takie bylo moje spojrzenie na cala sprawe z medalikami i z obrazkami z wizerunkami swietych, ze specjalnymi nowennami o uzdrowienie itp. A przy tym wszystkim, na szpitalnej polce Oliwki stak obrazek Jana Pawla II...i mysle sobie, ze On ciagle na mnie patrzyl i myslal 'Mamo Oliwii Lisewskiej, co Ty wyprawiasz!' Musialo uplynac jeszcze sporo czasu, zanim przyszla mysl...'a co jesli to prawda...ze On chce dla nas czegos lepszego' Mialam jeszcze watpliwosci...zreszta, bylo to akurat po drugim tomografie, guz drgnal az o caly 1 mm...i wtedy dostalam wiadomosc od Pauli...pisala, zebym mimo wszystko nie tracila wiary... w naszej rodzinie, dzieki chorobie Oliwii, zaczely sie dziac cuda...Ci, ktorzy ze soba nie rozmawiali od lat, znowu moga na siebie liczyc...znowu jestesmy rodzina...jestesmy razem...wszyscy...I chyba wtedy pomyslalam 'cierpienie mojej coreczki jest po to wlasnie...' Zrozumialam, ze byloby mi tak cholernie zle, gdyby bylo po nic...siegnelam po medalik, zawiesilam na szyji...Patrzylam na spiaca Oliwke, lzy ciekly mi po policzkach...czulam, ze juz wiecej nie zniose, ze juz wiecej nie udzwigne, ze wszystko tak mnie przytloczylo, przybilo, ze nikt z moich bliskich, tego ze mnie nie zdejmie...juz nie moglam...i wtedy wlasnie, w grudniu, na kilka dni przed swietami Bozegonarodzenia...powiedzialam...'Tak' I poczulam ulge...moze to dziwnie i niezrozumiale zabrzmi...ale poczulam ulge, ze juz nie musze brac odpowiedzialnosci, za przyszlosc, za to, co nas czeka...oddalam to wszystko w rece Matki Boskiej...powiedzialam, ze zawierzam Jej zycie mojej coreczki...i mozecie mi wierzyc, badz nie...zrobilo mi sie lepiej, lzej...w koncu prawdziwie uwierzylam...nie ze strachu, tylko z potrzeby serca....mowia, ze jak trwoga, to do Boga...mysle, ze chyba nie ma w tym nic zlego, jesli wierzysz, ze to przyniesie Ci ukojenie...a reszte juz znacie...telefon od mojego meza ' to nie neuroblastoma', historia z Tübingen...pomylka polskich lekarzy...teraz jak o tym mysle, to dosc nieprawdopodobne...w Polsce zdiagnozowano u Oliwki najciezszy nowotwor, przezywalnosc 20%...diagnoza z Tübingen o wiele lepsza - ganglioneuroblastoma - to juz brzmialo jak cud...Lekarze dali nam ogromna nadzieje...balismy sie wierzyc, balismy sie marzyc....I pozniej diagnoza...ta nieprawdopodobna diagnoza...ganglioneuroma...Moja pierwsza mysl - pomylili sie, to niemozliwe....po chwili jednak przypomnialam sobie slowa Pauli 'Pamietaj, ze dla Boga nie ma rzeczy niemozliwych, nasza dziewczynka bedzie zdrowa'...Boze, dziekuje Ci!!!!!!!!!!
Ten wpis dedykuje Paulinie - Aniolowi Strozowi mojej wiary;-)
...a takze Wszystkim tym, ktorzy maja teraz chwile zalamania...Wszystkim, tym, ktorzy watpia...
PO PIERWSZE W KOŃCU JAKIEŚ WIADOMOŚCI-ZACZEŁAM SIĘ MARTWIĆ TAK SIĘ PRZYZWYCZAIŁAM ŻE PO KILKA RAZY DZIENNIE WCHODZĘ I CZYTAM O WOJOWNICZCE
OdpowiedzUsuńPO DRUGIE ZNOWU RYCZE
PO TRZECIE WERONIKA I PIOTREK TEŻ NIE MOGĄ SIĘ DOCZEKAĆ KIEDY POZNAJĄ OSOBIŚCIE OLIWCIE
PO CZWARTE SUPER SUPER SUPER...ŻE JEST JUŻ OK
PO PIĄTE CAŁUSKI,CUKIERECZKI,CIASTECZKA -AGA I RESZTA Z G-D
Buziaczki dla Was!!!!! :*
UsuńBardzo wiele przeszliście wszyscy, dużo sił Was to kosztowało. Dlatego już teraz może być tylko coraz lepiej. Mała Oliwka wróci do sił, dzięki lekarzom ale i Wam Rodzicom, którzy trwaliście przy niej cały czas!! I już niedługo, niebawem wrócicie do domu. Wytrzymałyście tam tyle czasu, to te kilka dni już teraz zleci szybciutko. Trzymam kciuki za to żeby te ostatnie dni szpitalnej rzeczywistości minęły szczęśliwie i bezproblemowo!! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziekujemy pieknie i rowniez pozdrawiamy!!!!!!
UsuńMamo Oliwki. To nie zasługa boga tylko znakomitych lekarzy. Gdyby Bóg istniał nie pozwoliłby na to by Oliwka tak cierpiała przez ostatnie miesiące. Niestety w Boga nie wierzę.
OdpowiedzUsuńRozumiem i szanuje Twoje zdanie. Ja akurat przechodzac przez cierpienie Olwii, przeszlam tez dluga droge 'do Boga i od Boga' - jesli wiesz, co mam na mysli;) Pozdrawiam Cie serdecznie!
UsuńZnakomici lekarze nic by nie poradzili, gdyby nie Bóg.
UsuńWłaśnie dzięki znakomitym lekarzom i ich umiejętnościom, cudownym ludziom kupującym cegiełki i bilety Oliwka będzie żyła normalnie. Bóg nie ma z tym nic wspólnego. Nie ON pomógł rodzinie Oliwki w trudnych momentach. Niestety nie on a dużo dużo pieniędzy i niemieccy lekarze.
UsuńJuz nie bede watpila... Dziekuje za te słowa
OdpowiedzUsuń:*
UsuńKochana nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna za ten wpis..... dodałaś mi siły i wiary. Dziękuję :*
OdpowiedzUsuńKasienko, buziaczki!!!
Usuńpiękne słowa, wspaniałe świadectwo, że NAPRAWDĘ nie jesteśmy, nie musimy być sami z naszym cierpieniem i bezsilnością! Że kiedy tak naprawdę oddamy sprawy w ręce Kogoś większego to dzieją się cuda, bo NAPRAWDĘ DLA BOGA NIE MA NIC NIEMOŻLIWEGO!
OdpowiedzUsuń:) Pozdrawiamy!!!!
UsuńMoże i coś w tym jest że wiara leczy... Nigdy się z tym nie spotkałam osobiście ale wiele takich historii słyszałam... Z resztą nie ważne czyja zasługa, ważne że wszystko jest już ok!!:) a czy to sprawiła Wasza ( Nasza;) ) wiara czy też zdolności i wiedza lekarzy już ma troszkę mniejsze znaczenie...;) Ważne że powrót do Boga i do wiary pomógł Pani, dodał sił do dalszej walki, ulżył trochę w cierpieniach...:)
OdpowiedzUsuńW związku z tymi rozważaniami przypomniał mi się taki cytat, chyba z "Zemsty" Aleksandra Fredry... I niech to będzie takie małe podsumowanie mojej wypowiedzi..:):
" Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba...." ;)
Pozdrawiam całą "Oliwkową rodzinę", a zwłaszcza rodziców Oliwki:) A Waleczną proszę mocno uściskać i ucałować!! :* :* :*
Magdalena
Waleczne usciskana i ucalowana;) Pozdrawiamy serdecznie!!!!
UsuńJuż się martwiłam tak długa ciszą....Ale...warto było czekać na te piękne słowa.
OdpowiedzUsuńAsiu Ty to jesteś dopiero łobuziak! Masz niesamowity dar wyzwalania u mnie/w nas łez. No czy to nie przesada, żeby płakać czytając każdy Twój wpis? Potrafisz tak wzruszająco pisać - doskonale oddając to co czujesz...
Zmieniłaś mnie...
Postanowiłam nie przejmować się żadnymi drobnostkami i pierdołami życiowymi. Największym problemem jest choroba...Reszta to pikuś :)
O jedno tylko proszę...Nigdy, przenigdy nie rezygnuj z pisania tego bloga. To znakomita pamiątka dla Oliśki, to raz. A dwa - baaaaaaaaardzo o to proszę z pobudek czysto egoistycznych. Od jakiegoś czasu jesteście częścią mojego życia. Zaczynam i kończę dzień na stronie Olinki... Chyba bym padła jakby się w tej kwesii coś zmieniło. Musiałabym się przeprowadzić do Koszalina i mieszkać obok za płotem :) :) :) :) :) A łatwe by to nie było gdyż mieszkam dwa i pół tysiąca km. od Was.... :)
Masz tak dobre serducho.... Okropniaście się cieszę, że jesteście wreszcie szczęśliwi, że się uśmiechacie, że możecie myśleć o czymś innym niż choroba Oliwki. Za nikogo nigdy tak żarliwie nie trzymałam kciuków jak za Waszego Małego naklejkowego Żóltego Szkrabika Lisewskiego :)))))))))))))
Ściskam Was serdecznie :*
Sylwia z N. :)
Sylwus...dziekuje za tak piekne slowa! Pozdrawiam Cie serdecznie i mam nadzieje, ze kiedys sie spotkamy! Buziaczki!!!
UsuńNie znam Cie Mamo... Patrze i czytam i wysylam Anioly do Was z prosba o wsparcie dla Waszej corci... Tylko Ty i SZEF wiecie co przezylas walczac o Oliwie... To co zle i niepewne, to juz bylo, bylo,minelo i sie zamknelo... teraz BEDZIE tylko dobrze i ciesze sie, ze sa tacy ludzie jak Ty, ktorzy w ten sposob daja swiadectwo wiary. Sciskam Cie mocno i pozdrawiam z Nowego Jorku! Koszalinianka... I koniecznie ucaluj babla!!!
OdpowiedzUsuńDziekuje...Pozdrawiamy Nowy Jork!!!!! :*
UsuńTak Kochani Wiara czyni cuda
OdpowiedzUsuńdziękujemy wam kochani
my też jesteśmy z Wami
Pozdrawiamy Was
My tez Was pozdrawiamy i trzymamy kciuki!!!!
UsuńOliweczko taaakkk bardzo sie ciesze !!!!! Kocham Cie i zycze Tobie to co najlepsze!!!!!!!!!! Wiedzialam ze bedzie wszystko dobrze!!!!Kochani Rodzice,serdecznie pozdrawiam i sle wam mocne Buziole :-) a najwiekszego Buziolka oczywiscie dla Oliweczki-malineczki.Madzia
OdpowiedzUsuńBuziaczki, buziaczki, buziaczki!!!!!
UsuńPani Asiu
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo,że Oliwka dobrzeje,mam nadzieję, że spełnią sie marzenia i za chwilkę wrócicie do domu.
Ja 7 lat temu w czasie choroby mojej mamy,również zawierzyłam Matce Boskiej, w chwili słabości poprosiłam Ją aby stała się jej wola, "trudno jeśli taka jest Twoja wola, to spraw aby mama wyzdrowiała lub pomóż jej w cierpieniu i zabierz mamę do siebie, przyjmę każdą Twoją decyzję" I tak się stało moja mama następnego dnia odeszła.
Każdy z nas doświadcza działania Boga, jego woli. Zastanawiam się tylko dlaczego doświadcza tak niewinne istoty jaką są dzieci. Dlaczego one muszą przez to wszystko przechodzić. A my poddajemy się jego woli gdy juz nie mamy siły walczyć, w chwili słabości.
Naprawdę cieszę się, że Oliwia ma sie coraz lepiej i czekam na następne dobre wieści
Agata
Tak...cierpienie dziecka to, cos strasznego...cos niezrozumialego...staram sie sobie to jakos wytlumaczyc...i gdybym mogla cofnac czas, to pragnelabym, by nigdy sie to nie wydarzylo...
UsuńMocno sciskam i sle buziaczki!!!!
CUDOWNA LEKCJA MIŁOŚCI,NADZIEI,POKORY I WIARY!!!!!ASIU BARDZO CI ZA NIĄ DZIĘKUJĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPRZESZLIŚCIE DŁŁŁŁŁŁUUUUUUUUUGGGGGGGGGĄĄĄĄĄĄĄĄĄ DROGĘ ,BOLESNĄ DROGĘ,ALE WRESZCIE ZDARZYŁ SIĘ CUD ,A DZIĘKI TEMU BLOGOWI MY MOGLIŚMY WSPÓŁUCZESTNICZYĆ W NIM. I ZA TO TEŻ MOCNO DZIĘKUJĘ!!!!!
JAK JUŻ KIEDYŚ PISAŁAM ,ZA SPRAWĄ MAŁEGO SZKRABKA TAK WIELE DOBREGO DZIEJE SIĘ WŚRÓD LUDZI...;))))
KOCHANI WRACAJCIE DO SIŁ I DO DOOOOOOOOOOOOOOMKU;)))))
Anetta Nela Krzysiek :))
To ja dziekuje, moj dobry duszku!!!! ;) :*
UsuńJuż dość długo czytam historie Oliwki. Całym sercem jestem z Wami i cieszę się bardzo że Niunia ma Się coraz lepiej. To że Oliwce jest lepiej i że wraca do siebie to nie tylko zasługa lekarzy czy Boga...
OdpowiedzUsuńNajbardziej przyczyniła się do tego jej siła i wola życia.
Ja jestem mamą 22 miesięcznej łobuziary, która też już jest po 4 operacjach( z tym że o jelitka chodzi)i jeszcze jedna nas czeka... a od pierwszych minut swojego życia walczyła o przetrwanie... urodziła się jako wcześniak w 27 tyg. Teraz też już jest lepiej. Dlatego zawsze mówie że niesamowite jest to jaka takie male istotki maja wole życia!!
Pozdrowienia i całusy ode mnie i Laurki:):*
To prawda, dzieci sa niesamowite!!!! Buziaczki i moc usciskow dla Laurki!
UsuńAsiu, nareszcie, bo też już się martwiłam, że nie piszesz. Ja jestem teraz u siostry, ale cały czas sprawdzam wiadomości na blogu. Nazbierałam już trochę naklejek i baloników dla Oliwki jak wrócicie to podrzucę. Pozdrawiam i ściskam Anka B.
OdpowiedzUsuńDziekuje Aniu, pozdrawiam i sle buziaczki!!!
OdpowiedzUsuńDobrze ze sie odezwalas Mamo Olsi bo troszke sie martwilismy. A ja mysle ze na ten cud zdrowia dla Corci zlozylo sie kilka rzeczy- Wasza milosc,nasza pomoc ,sila Oliwci i do tego prosba w modlitwie o uleczenie. Taka mieszanka musiala wybuchnac tylko tym wlasnie Cudem- zdrowiem Slicznej Dziewczynki. Pozdrawiam Asia K
OdpowiedzUsuńJestem bardzo poruszona....wracjcie szybko do domku...do zwyklych codziennych czynnosci...sami kiedys przeszliśmy podobna droge...docenilismy kazdy zwykly dzien...a zaden problem poza choroba nie byl problemem...przytulam Was cieplo...i Ciebie Oliwko bo wiele przeszlas - bolu, oslabienia,nudności, lęku...i Ciebie Mamo Oliwki bo codziennie mierzylas sie z najtrudniejszymi uczuciami i przy tym wszystkim byłas przy swoim dziecku w żywym kontakcie, ...i Ciebie TAto Oliwki...bo pewnie oprocz przeżywanych uczuc musiales byc dzielny, czasami z dala od swoich Dziewczyn....serduszkiem bylam i jestem z Wami... chcialam napisac podziwiam Was...ale to nie jest adekwatne slowo, bo zaklada pewien dystans...a Wy jestescie bliscy...Asia
OdpowiedzUsuńOliwko jesteś najdzielniejszą istotką jaką mogłam poznać, do tej pory tylko dzięki temu blogowi,ale mam nadzieję,że kiedyś poznamy Cię osobiście :))) Teaz wszystko będzie dobrze, wracajcie do domku!!!
OdpowiedzUsuńMoja córeczka (ma 2,5 roku) codziennie modli się i dziękuje za zdrowie nasze i Oliwki :) Pyta się o nią przed snem. Ostatnio jak miała gorączkę to zamiast ulubionej kąpieli, było tylko szybkie mycie. Pytam się jej przed snem o czym będzie śniła, a ona do mnie: O kąpaniu w wannie i o tym,żeyby Oliwka szybko wyzrdrowiała i też mogła się kąpać w wannie albo na basenie:))) Oj słodkie te nasze brzdące.
Kto wie może się kiedyś na basenie spotkają.
Buziaki dla Was :)))
Kasia z Koszalina
Właśnie tym blogiem i tymi wpisami przybliżyłaś nie tylko Siebie do wiary w Boga i w Matkę Boską, ale dałaś też lekcję nam wszystkim, którzy czytamy o Was. Tak jakby miało tak być. Miałaś taką misję aby w związku z chorobą swojej ukochanej córeczki napisać do nas wszystkich i przybliżyć ludzi, którzy się nie znają do jednego dzieciątka. My wszyscy (przynajmniej większość) jesteśmy bardzo oddaleni od Boga, ale gdy przychodzą ciężkie chwile potrafimy się jednoczyć. Gdy żył Jan Paweł II Polska, w czasie jego wizyt była jedną wielką rodziną. Teraz już coraz mniej się zdarza aby jeden człowiek zrozumiał drugiego, wsparł. Ale Ty Asiu swoimi słowami i dzieleniem się z ludźmi swoimi przeżyciami, emocjami połączyłaś i skruszyłaś nie jedno serce.
OdpowiedzUsuńUważam, że powinnaś napisać książkę o swych przeżyciach pomogłabyś nie jednemu - to takie moje skromne zdanie. Bardzo ładnie piszesz oraz łatwo i emocjonalnie się czyta Twe wypowiedzi. Pozdrawiam Asia
Wszystko będzie dobrze! Moja córcia ma dziwne pytania i rewelacyjnie reaguje na wieczorne czytanie Waszych wpisów. Jej główne pytania to:
OdpowiedzUsuń1. Czy Oliwka będzie miała trzecią operację??
2. Kiedy urosną jej nowe włoski???
3. Czy mama Oliwki jest już SZCZĘŚLIWA???
To takie spontaniczne pytania sześcioletniej dziewczynki, która po swojemu rozumie ten świat i na swój sposób śledzi Wasze losy.
Ale nasze kciuki wciąż zaciśnięte za szybki powrót do zdrowia!
Dziekujemy....cudownie wzruszajace te pytania...Buziaczki dla coreczki!!!!
UsuńDroga Mamo Oliwki...podpisuję się pod większością wcześniejszych wpisów:
OdpowiedzUsuńże już nie mogę doczekać się spotkania na pikniku, że uzależniłam się od dobrych ;) wieści o Oliwce, że pięknie, wzruszająco piszesz..., że stale jesteście w moim sercu, że muszę was koniecznie zobaczyć i uściskać Malutką, że bardzo dziękuję za szansę spojrzenia na świat z innej perspektywy ( koniec przejmowania się bzdetami...), że poruszyliście tak wiele serc - że jesteście wzorem dla wszystkich rodziców :) ....uściski, wracajcie do domku do Koszalinka :) :) :) czekamy :) Magda
Dziekujemy!!!!!!!!!!!! Do zobaczenia na pikniku!!!!
UsuńCzytając to ciągle przechodziły mnie ciarki ...
OdpowiedzUsuńKochani poczytajcie bloga Marty Salackiej Ksiezniczka sniegu biala krew. Ta historia powinna nas wszystkich nauczyc co jest w życiu naprawdę najważniejsze. Pozdrawiam z Irlandii
OdpowiedzUsuńJEST PANI WIELKA I WIERZE ZE KIEDYS OLIWCIA TEZ TAKA BEDZIE
OdpowiedzUsuńjesteśmy razem z Wami ... słuchacze Uniw.3Wieku zbierają nakrętki ...
OdpowiedzUsuń..."W trudnych chwilach niech gwiazdy nad WAMI czuwają
i właściwą drogę wybrać pozwalają.
One nie pozwolą nigdy WAM zginąć i żadnego szczęścia ominąć" ...
Irena C.
Koszalin
Dziekujemy!!! Pozdrawiamy!!!
Usuń...BO WIARA CZYNI CUDA...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę że Oliwka zdrowieje, mam nadzieję że wrócicie już niedługo do normalnego życia, nie tego szpitalnego. Trzymajcie się, Asia
OdpowiedzUsuńMam pytanie na jaki adres można wysyłać naklejki dla Oliwki ? ;)
OdpowiedzUsuńHej dziewczynki ;)jak sie czuje Oliwcia ,kiedy wychodzicie do domku ?czekamy na info i fotki buziaki slemy :)
OdpowiedzUsuńHej, hej, fotek nie dodam...wiem, obiecalam, ale okazalo sie, ze kabel usb postanowil wrocic z moim mezem do domu:\
OdpowiedzUsuńWitam jak tam u Was
OdpowiedzUsuńjak Oliwka się czuje
Pani Asiu, tak sobie myślę, że Bóg obdarował Was ludźmi, którzy pokazali, że nie warto tracić nadziei! Ktoś tu pisał, że może trzeba napisać książkę... Myślę, że to świetny pomysł. Ma Pani bardzo rzadki dar zjednywania sobie ludzi przez słowo, które niesie tyle emocji! Tak pięknie opisywała Pani cały psychologiczny proces przeżywania choroby od negacji Pani męża zaczynając, poprzez gniew, targowanie się ze stwórcą, że może lepiej niech Panią weźmie do siebie, aż po wszechogarniający smutek, depresję i w końcu zaufanie w los i akceptację tego co przyniesie... Być może taka książka pomogłaby wielu ludziom poradzić sobie psychiczne z chorobą oraz pokazałby jak i gdzie szukać wsparcia.
OdpowiedzUsuńPS.Brak mi słów, żeby opisać jak jesteście wspaniali i dzielni, a Oliwka to prawdziwy tytan!