Alles gut! :) A właściwie powinnam napisać, że jest "okiej" ;-)
(Kinderklinik Tubingen)
Masa guza w rdzeniu jest stabilna. Utrzymują się jeszcze ciągle hormony w organizmie, które wydzielał guz (a właściwie nadnercza). Oliwka ma rownież podniesiony jeden z markerów nowotworowych (dokładnie NSE). To jest do obserwacji. za pól roku mamy zrobić badania i przesłać wyniki mailem i od tego będzie zależało kiedy kolejna wizyta. Optymistyczną wersją jest sierpień 2015.
Oliwka była bardzo dzielna i zadowolona, że w końcu przyjechała do pana "piofesioja". Udało się nam nawet spotkać z profesorem Handgretingerem, który specjalnie dla Oliwki wyszedł z ważnego spotkania. Misia podarowała profesorowi "kjuche" ciacha i wtedy już zupełnie spełniona stwierdziła, że to już czas do domu. ;-)
Badanie MRT odbyło się w środę, o 9.45. Do tego czasu Oliwka nie mogła nić jeść, ani pić. Obawiałam się, jak sobie z tym poradzi, jednak od godziny 7.50 do 9.15 byłyśmy w szpitalnym przedszkolu. tam jest tyle fajnych zabawek, że czas zleciał bardzo szybko.
(jedziemy na badanie MRT)
(już po - teraz odpoczynek)
Mimo, że byłam w ogromnych emocjach, uważam nasza wizytę za udaną. To ogromna zasługa osób, które pojechały ze mną, by mnie wspierać. Tym razem towarzyszyli nam, w naszych szpitalnych trudach, mój brat Mateusz i serdeczna koleżanka Adriana. Spisali się na medal! Dzięki ogromniaste!
(u wujka tak bezpiecznie)
(przedszkole w szpitalu - właśnie powstaje niesamowita konstrukcja)
W środę koło 17 dostałyśmy wypis. W końcu ustalono bardzo dokładnie rozpoznanie oliwkowego guza: Differenzierendes Neuroblastom thorako - abdominal und intraspinal (Grad la nach Hughes, regressionsgrad 4, n-myc negativ) Mówiąc w skrócie Neuroblastoma zróżnicowana...reszty nie rozumiem, muszę udać się do tłumacza j. niemieckiego ;-)
Bardzo miłym akcentem naszej wizyty były odwiedziny wolontariuszy z fundacji kinderkrebs. W ostatnich dniach sierpnia został zorganizowany maraton rowerowy. Wolontariusze odwiedzali chore dzieciaki w szpitalach i domach tymczasowych. Właśnie podczas naszego popołudnia w Jose Carreras Haus, kiedy to odgrzewałam nasze polskie pierogi, jakiś facet władował się do naszego domu przez drzwi balkonowe wołając coś tam po niemiecku ;-) Myśle sobie: "ludzie, jakiś wariat!" Faktycznie, Thomas okazał się bardzo pozytywnym świrem! :) Wszystkie dzieciaki i ich rodzice zostali obdarowani bransoletkami z napisem, który widzicie w tytule. Piękne przesłanie, piękna inicjatywa. Oni wszyscy tam, w Tubingen, są po prostu niesamowici i mają cudowne podejście do dzieci!
No i jeszcze te cudowne widoki z ósmego pietra oddziału Kinderchirurgie:
Przepraszam za chaotyczny wpis! Pozdrawiam Was bardzo, bardzo serdecznie i raz jeszcze składam ogromnie podziękowania za słowa wsparcia. Za to, że ciągle jesteście z nami i pomagacie nam swoim dobrym słowem i ogromną wiara w to, że któregoś dnia usłyszymy, że nie musimy już przyjeżdzać do Tybingi...no może tylko i wyłącznie, jako turyści ;-)
Widzę po koncie na fb, że ciagle Was przybywa...jest to dla mnie coś pozytywnie niezrozumiałego ;-) Dziękuję...Drodzy moi, lecę sprzątać, prać, a potem na obiadek do mojej mamci, na najlepszą pomidorową! Całujemy!