środa, 24 kwietnia 2013

o Oliwce

Witajcie:)

Kochani, czuję się w obowiązku, aby słów kilka napisać o naszej Walecznej i zdać Wam relację, jak mijają Jej dni...;-)

Miśka przybrała na wadze całe pół kilograma i tym samym osiągnęła słuszną wagę - 11,600 kg ;-) (Nie wiem, czy poprawnie to zapisałam.)  Apetyt dopisuje. W menu przeważają parówki, brokuły, marchewka i kalafior, a tak poza tym to parówki, parówki i raz jeszcze parówki;))))) A na deser najsmaczniejsze są tylko i wyłącznie czekoladki, pianki i "żiżelki" ;-)

W dalszym ciągu walczymy z atopowym zapaleniem skóry. Jest trochę lepiej, ale jeszcze, cytując Tutka "nie całkiem dobrze"...ale damy radę:)

Ostatnio walczyłyśmy z pierwszym przeziębieniem. Na szczęście Waleczna jest prawdziwą "fighterką" i rozprawiła się z choróbskiem bez pomocy antybiotyków.  

Co więcej? Oliwia oddaje się swoim ulubionym czynnościom...;-) 


Radosna twórczość:

Oliwka maluje(niekoniecznie po kartkach), lepi z modeliny różne "ludziki" - najlepiej "bałwanki", tańczy, śpiewa i ogląda namiętnie "Misia w niebieskim domku" ;-)


  

  



Korzystanie z pogody

Chodzimy na spacerki. Najlepiej do parku. Tam Oliwia, jak już wiecie, karmi kaczki - to jest stały punkt naszego programu. Prócz tego - "zjeżdżanie na zjeżdzalni" i "huśtanie na huśtawce" ;)  

   




Nadrabianie  zaległości towarzyskich:  

Tu z wizytą u Wiktorii. Grzeczna i spokojna zabawa...nie dajcie się zmylić ;)))

  


  

 



A tu z Lenką. Chociaż tego nie widać, było istne szaleństwo. Obtłuczone kolana i zjedzone "kleje" ;))) 

   



Tyle u nas. Przed nami majówka. Chcemy złapać trochę oddechu i 13 maja ruszamy do Tubingen...Nasza pierwsza kontrola...eh.... 



Ściskamy!!!!! 

















poniedziałek, 15 kwietnia 2013

O maratonie i innych rzeczach

Witajcie! 

Jak zapewne wiecie, 13 kwietnia odbył się charytatywny maraton pod hasłem "Tańczymy dla Oliwki".
Już od godziny 10.30 można było wziąc udział w przeróżnych zajęciach - zaczynając od samoobrony, poprzez salsę i reggaeton, na zumbie kończąc. Wielu mieszkańców naszego miasta postanowiło uczestniczyć w tak szczytnym celu, za co z całego serca dziękujemy!!!



Ogromne podziękowania dla organizatorów imprezy: Ani Dąbrowskiej, Krzyśka Himkowskiego i Mariusza Koperskiego. Wielkie ukłony za inicjatywę, pomysł, poświęconą energię i ofiarowane serce!

Dziękujemy również  Martynie Szulczyńskiej za przepiękny plakat!



  



Przy okazji tego wydarzenia, chciałabym sprostować kilka rzeczy. Pojawiły się oskarżycielskie głosy na portalu gk24. Kochani, po pierwsze, nie autoryzuję tekstów, które ukazują się w gazetach, a szkoda. Czasem odnoszę wrażenie, że o Oliwii piszą dziennikarze, którzy nie mają pojęcia, jak sprawy się mają.
Ci, którzy są z nami od początku i śledzą historię naszej córeczki, wiedzą, że Oliwka miała ganglioneuroblastoma - nowotwór złośliwy o typie mieszanym. Jest po dwóch operacjach. Pierwsza odbyła się 14 stycznia, a druga 22 stycznia. W chwili obecnej nie przechodzi żadnego leczenia i my na żadne leczenie nie zbieramy pieniędzy!!! Wszystkie akcje i zbiórki, które były przeprowadzone do tej pory, są po to, ażeby uzbierać pieniądze na kosztowną rehabilitację i jeszcze droższe kontrole w niemieckiej Klinice. Pieniądze na rehabilitację zostały zebrane. Nieprawdą jest, że Oliwia jedzie na rehabilitację do Łodzi - nie wiem skąd taka informacja pojawiła się w gk. Faktura za turnus rehabilitacyjny zostanie dzisiaj udostępniona w zakładce dokumenty - chcemy rozwiać wszelkie wątpliwości. Natomiast koszt kontroli to w chwili obecnej 8 tysięcy euro. Nie mamy jeszcze faktury za nasz pobyt w styczniu, ciągle czekamy. Jesli tylko dostaniemy rachunek, zostanie on wrzucony na blog, tak, żeby każdy zainteresowany mógł go zobaczyć na własne oczy;) Nie mamy nic do ukrycia, wręcz przeciwnie. Uważam, że skoro wpłacaliście pieniązki na ratowanie życia Oliwki, to macie prawo zobaczyć rachunki, faktury itp. Ponadto, wszystkie faktury wpływają do TPD i to TPD reguluje wszystkie należności. Powiem, żeby uspokoić niektórych poddenerwowanych, że my żadnych, ale to żadnych pieniędzy do ręki nie dostajemy. Także, moi drodzy, na wakacje na pewno za nie sobie nie pojedziemy, ani niczego luksusowego sobie nie kupimy - zresztą nie jest to ani naszym celem, ani naszym marzeniem.
Przykro czytało mi się niektóre komentarze. Nie chodzi nawet o mnie, o to, co ja czuję, czy co sobie myślę. Pewnie niektórzy nie zastanawiają się nad tym, że niełatwo jest być w tym kraju rodzicem chorego dziecka. Płacimy składki - nie mamy z tego nic. Tak, jak napisali niektórzy - musimy żebrać, wyjść do obcych ludzi i przed tym tłumem powiedzieć:" pomóżcie:. Jeśli ktoś myśli, że przyszło nam to lekko, to jest w ogromnym błędzie. Człowiek musi pokonać swój wstyd, uprzedzenia, wszelkie bariery. Daje swoje imię, nazwisko, swoją twarz i musi odkryć siebie...narażając się  przy tym na krytykę różnych osób. O ile łatwiej by było mieć pieniądze...człowiek nie musiałby bać się o jutro, myśleć skąd wziąć finanse na ratowanie własnego dziecka....nie zastanawiałby się, gdzie jeszcze pójśc, w które drzwi zapukać...wszystko by było łatwiejsze...Tylko w Polsce tony małych plastikowych nakrętek to wózek dla Krzysia, Gosi, Adasia....to turnus rehabilitacyjny dla Kasi, Michałka i Julity...to cegiełka do kosztownej operacji Oliwki....W tym kraju naprawdę ciężko jest być rodzicem chorego dziecka...
Mimo to, uśmiecham się dzisiaj...bo istnieją Anioły - dzięki nim tysiące chorych dzieci mogło powrócić do swoich domów - tak, jak Oliwka. I myślę sobie...a niech gadają...co mi tam. Tysiące osób jest z nami. Stworzyliśmy Oliwkową Rodzinę. My wiemy, jak było i jak jest i to jest najważniejsze! Nikt nikogo nie zmuszał do pomocy...Pomaga się z potrzeby serca, z jakiejś wewnętrznej motywacji...Wyszliśmy ze swoim apelem o pomoc dla chorej córeczki i tysiące osób odpowiedziało...Byliście z nami i jesteście...dziękujemy Wam z całego serca!!! 
Kochani, już to pisałam, ale raz jeszcze o tym powiem: jeśli zostaną, na subkoncie Oliwii, jakieś środki, z których nie skorzystamy, to TPD przekaże je na pomoc dla innego dziecka, także żaden grosz się nie zmarnuje, a już na pewno nie trafi do naszej kieszeni! ;) 

Uściski dla Oliwkowej Rodziny!!!!! 

PS A tym, którzy wciąż szukają sensacji...słuchajcie...pewnie Was to zaskoczy, ale wpisujecie zły adres w wyszukiwarkę! ;-)  


wtorek, 9 kwietnia 2013

„Ci, których kochamy nie umierają nigdy, bo miłość, to nieśmiertelność."

Kochany Dziadziu, 
obiecałam sobie, że, gdy już udasz się w daleka podróż, to nie będę płakać...będę twarda, tak jak Ty byłeś przez całe swoje życie...nigdy się nad sobą nie użalałeś...chociaż Twój los, naznaczony latami wojny, nie był lekki...często wracały wspomnienia okrutności walki, śmierci najbliższych, zesłania i ciężkiej pracy...mimo tego, byłeś pogodnym człowiekiem, pełnym miłości do ludzi i do wszystkiego, co stworzył Pan. Najbardziej ukochałeś sobie rośliny. Działka była Twoją pasją. Poświęcałeś jej każdą wolną chwilę. Doglądałeś tych swoich pomidorków, ogóreczków i buraczków, a gdy przychodził czas zbiorów, każdy z rodziny zostawał obdarowywany Twoimi "skarbami".  
Kiedy nie było Cię w domu, wiedzieliśmy, że biegasz z haczką lub łopatą i próbujesz zaprowadzić ład i porządek w swoim "królestwie". ;) Z tym związana jest pewna anegdotka. Pewnego dnia, babcia, poprosiła Cię, abyś wypielił chwasty. Pojechałeś skoro świt na działkę. Cały dzień ciężko pracowałeś. Wieczorem pojawiłeś się w domu bardzo dumny i uradowany, bo udało Ci się"wypielić wszystko." Następnego dnia, babcia pojechała zobaczyć owoce Twojej pracy. Jednak zamiast radości, wpadła we wściekłość, bo "Władziu wypielił wszystko, i chwasty i kwiaty." ;) Babcia długo chodziła obrażona, my natomiast - zaśmiewaliśmy się po kątach. ;-) 
Dziadziu, mówią, że "możesz ucałować rodzinę i przyjaciół na pożegnanie i oddalić się na mile, ale jednocześnie zabierzesz ich w swoim sercu, umyśle i trzewiach, bo nie tylko Ty żyjesz w świecie, ale świat żyje w Tobie." Wiemy, że każdy z nas miał w Twoim życiu miejsce szczególne...tak, jak Ty w naszych sercach i umysłach...Smucimy się, bo za mało nam było dane tego ziemskiego czasu...rozumiemy jednak, że Pan potrzebował ogrodnika. Ktoś musi tam, u góry, pielić chwasty i kwiatuszki, a Ty byłeś przecież w tym najlepszy! ;) Zapewne teraz, gdy to piszę, biegasz z motyką i tworzysz w bożym ogrodzie jakiś fraktal;) Tak Dziadku, ja już nawet to widzę moimi oczyma wyobraźni;-) Jesteś niemożliwy! 


Dziadziulu...kochamy Cię strasznie...
będziemy tęsknić...nie mówimy Ci jednak - żegnaj...mówimy -do zobaczenia...bo przecież kiedyś wszyscy spotkamy się znów... 

Basia, Halina, Jola, Krzysiek, Przemek, Asia, Hania, Radek, Mateusz, Karol, Ola, Paulina, Emilka, Gabrysia i Oliwka