sobota, 2 lutego 2013

Vivere militare est...

Kochani...wszystko, to, co dzisiaj chcę zawrzeć w tym poście, zrodziło się pod wpływem wiadomości o odejściu Igusi - małej, słodkiej istotki, która swoim pięknym uśmiechem, ujęła mnie za serce...Iga tak bardzo przypomina mi moją córeczkę...są w prawie identycznym wieku...Iga odeszła...walczyła do końca...zostawiła w ogromnej rozpaczy rodziców, siostrę, dziadków i resztę rodziny...Nigdy nie zrozumiem, dlaczego dzieci umierają...Jeszcze do niedawna twierdziłam, że to nie prawda...dzieci przecież nie umierają...to niemożliwe...Pierwszy raz ze śmiercią dziecka zetknęłam się na oddziale onkologicznym w Szczecinie...odcisnęło to ogromne piętno w mojej psychice...to było jak burza, jak huragan...dzieci nie powinny odchodzić przed rodzicami...to niesprawiedliwe, niepojęte...ten moment, kiedy wali się świat...kiedy serce zamiera...kiedy oczy nie mają już łez...Nie chcę nigdy poznać tego uczucia...tego momentu ostateczności...Nigdy nie pogodzę się z tym, że dzieci odchodzą przed rodzicami...to niesprawiedliwe, niepojęte...Jaki jest sens cierpienia takiego chorego dziecka? Jaki jest sens cierpienia osieroconych rodziców i gdzie sens w tym w ogóle...Nie znam odpowiedzi, przyznam szczerze...Wiem jedno, juz nigdy nie zamknę tych drzwi...nie zapomnę tego, co przeżyłam...dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem innym człowiekiem. To, co jeszcze do niedawna było dla mnie nie lada problemem, dzisiaj jest błahostką...Na onkologii nauczyłam się, że trzeba cieszyć się z każdego dnia...Aczkolwiek, czas jest tam pojęciem względnym. Pamiętam, że jak przyjęto nas na oddział, był wrzesień, piękny, słoneczny i ciepły...Patrzyłam przez okno i myślałam: "tam jest życie"...tak bardzo go pragnęłam...takiego zwykłego życia...gdy wstajesz rano, idziesz do sklepu po chleb, a po drodze planujesz dzień...kiedy myślisz o tym, co na obiad, o tym, że trzeba zatankować samochód, wstawić pranie...Pragnęłam normalności, pragnęłam MOJEGO życia ze wszystkimi jego problemami...jakże małymi i śmiesznymi w porównaniu do tego, z czym przyszło nam się zmierzyć! Dzisiaj, gdy życzę komuś zdrowia, ma to dla mnie zupełnie inny, znacznie głębszy sens. Wcześniej, to było tylko puste słowo, tak się mówi: "zdrowia i pieniędzy" Właśnie...pieniądze na pierwszym miejscu, kasa, kasa i jeszcze raz kasa...i żeby można było się ładnie ubrać, pojechać to tu, to tam, machnąć milion pięćset sto dziewięćset fotek, dodać na fb, żeby wszyscy znajomi widzieli i żeby tylko, daj Boże, mogli mi pozazdrościć...kupiłam łyżwy, rower, narty, muszę się pochwalić na portalu społecznościowym...myślę sobie...jakie życie niektórych jest wyjałowione, jak ubogie są ich serca, zupełnie zamknięte na cierpienie drugiego, może kogoś całkiem bliskiego...choroba mojej córki i wszystko to, czego doświadczyłam podczas było przedziwną lekcją od życia...dlaczego przedziwną? Nauczyłam się, że kiedy niczego nie oczekujesz od ludzi, oni wychodzą Ci na przeciw...a czasem...czasem czekasz na znak od kogoś, na słowo lub gest i go nie dostajesz...co wtedy z tym zrobić, jeśli to ktoś z bliskiej rodziny? Jak się wtedy zachować? Czy mieć żal? Czy zapytać dlaczego tak się stało? A może po prostu to zostawić, nie wnikać i iść dalej? Co byście zrobili? Wiecie, moim największym problemem jest to, że jestem tak cholernie emocjonalna...czasem, aż mnie to męczy...

Myślę sobie, że mieliśmy dużo szczęścia, że mogliśmy zabrać Oliwkę ze Szczecina, ale to było możliwe tylko dzięki Wam, dzięki Waszemu wsparciu, dzięki każdej kwocie, jaką wpłaciliście na naszą Kruszynkę, dzięki szturmowi Nieba...Jedni mówią, że ten cud dokonał się dzięki lekarzom z Tubingen, drudzy, ze to dzięki łasce Pana...A ja powiem, że wszyscy  razem pracowaliśmy na szczęśliwy koniec. My - rodzice Oliwii, zebraliśmy się na odwagę, by móc Wam opowiedzieć naszą historię. Pamiętam, jak pisałam post na fb i prosiłam, by się za nas modlić, byśmy mieli dość sił, by przy Oliwce nie płakać...Kochani, więcej miałam dni zwątpienia, niż dni, kiedy wierzyłam, że się uda..ale każdego dnia, na skraweczku mojego serca tliła się nadzieja, która po kilku tygodniach wybuchła ogromnym płomieniem - to dzięki Wam!!! Wasze serca połączyły się dla naszej córeczki, ruszyła lawina miłości, która sprawiła, że Oliwia jest zdrowa...że Oliwia może kleić te swoje kleje..już niedługo pójdzie do parku karmić kaczki...będzie biegać, śmiać się i broić, jak inne dzieci...Nie chcę myśleć, co by było, gdybyśmy zostali na Unii...Kolejna chemia, a potem kolejna i kolejna..i kontrolna tomografia i guz taki sam...nie miał prawa się zmniejszyć, no nie miał..
Raz zarzucono mi, że zamiast wylewać swoje żale, powinnam się cieszyć, że moje dziecko jest już w innej Klinice...przepraszam, z czego miałam się cieszyć? Że w Szczecinie jest taka nieudolna opieka? Że najlepiej, co im wychodzi, to podawanie chemii? Że musiałam zabrać dziecko na leczenie do innego kraju? Ktoś powie, no nie musiałaś...no nie musiałam...pewnie, mogłam siedzieć, patrzeć i czekać na efekty...Moje dziecko jest już zdrowe, na szczęście...na szczęście byliście Wy...wspaniali, cudowni, wrażliwi, nie pozwoliliście umrzeć Oliwce...moja córka żyje dzięki Wam...Przykre jest to, że nie mogę napisać, że to dzięki lekarzom z Polski ten cud...a bardzo bym chciała...
Inne dzieci, które wyjeżdżają z Polski na leczenie, są zdrowe tylko dzięki takim ludziom, jak Wy...nasz kraj, niestety, ma nas wiadomo gdzie. Rodzice sami muszą zebrać środki i dostają je, nie od wielkich, sławnych i bogatych, ale od kogoś takiego jak Ty...od kogoś, kto najczęściej sam niewiele ma...ale ma w sobie tyle empatii, że nie może odwrócić głowy, nie potrafi przejśc obojętnie od roześmianej buzi Oliwki, Igi, Karolinki, Dominika i wielu innych slodkich dzieciaczków...One nie są winne temu, że są chore, że nie mogą, jak inne dzieci, spać we własnych łóżkach, bawić się we własnym pokoju...że nie mają włosów, że ich świat to szpitalna sala, igła, kroplówka i często zapłakane oczy rodziców, cierpienie i strach wypisane na ich twarzach...Choroba dziecka jest czymś okrutnym...Gdybym miała wybór, nigdy bym nie chciała, by "to" nas spotkało...ale się wydarzyło...przeszliśmy przez to, ja przy szpitalnym łóżku Oliwkii, Wy, tam po drugiej stronie, poza szpitalną rzeczywistością, walczyliście jak lwy...jesteście wielcy...nie zaprzeczajcie, proszę...Nie umiem Wam podziękować...bo jakimi słowami można wyrazić wdzięczność za ocalenie...ocaliliście moje dziecko...ocaliliście nasze życie..    


A nasza Waleczna ma się z każdym dniem lepiej...tylko jest małe "ale"...nie chodzi...wciąż sama nie chodzi...zaczęła natomiast siadać, obracać się i raczkować...niestety, Oliwka musi na nowo uczyć się poruszania...trzymana za ręce robi małe kroczki...chciałaby biegać...wierzę, że ten dzień nadejdzie...Mocno Was ściskam!!!! 







  








68 komentarzy:

  1. Asiu nie martw się tym, że Oliwka ma problem z chodzeniem. To że siada, i potrafi postawić kroki będąc trzymaną, to dobry objaw, bo tzn. Że wszystko dobrze funkcjonuje, tylko poprostu ma naruszone nerwy które muszą się zregenerować. Poza tym co to jest uczenie na nowo chodzenia córci w porównaniu do świadomości, że Oliwka ma wiele lat życia przed sobą :) Weronika B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny post
    Zapalam świoatelko dla Ingusi, tez nie jestem w stanie zrozumiec czemu Bóg odbiera nam nasze najwieksze szczescie, czemu tak sie dzieje, czemu onj to robi?? Pytan miliony odpowiedzi brak.

    Ciesze sie niezmiernie ze oliwka dochodzi do siebie, ze czuje sie lepiej, i na jej twarzy pojawia sie ten piękny malowniczy usmiech:)
    Duzo sily dla Waszej calej rodziny;*

    OdpowiedzUsuń
  3. tak jak w tytule wpisu. życie jest walką, a dopóki walczysz jesteś zwycięzcą!! przykro, że tak małe dziecko musi aż tyle znosić. ale jest w tym bardzo dzielna. dlatego szczerze w to wierzę że wygracie tę walkę: Oliwka bo ma wsparcie w Was swoich Wspaniałych Rodzicach, i Wy Rodzice bo wspiera Was bardzo wiele osób!! cała Oliwkowa Rodzinka :). Trzymam kciuki i będę się o to modlił żeby się wszystko skończyło pozytywnie!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, to niesprawiedliwe że dzieci umierą. Na szczęście Oliwka ma kochających rodziców, którzy zrobią dla niej wszytsko, żyje i dochodzi do siebie. To, że nie chodzi, na pewno lekarze tłumaczą, że to normalne, że z czasem będzie mogła chodzić, więc proszę się nie martwić. Cieszę się niezmiernie, że Oliwia jest zdrowa. Mam nadzieję że kiedyś zapomnicie o szpitalnym świecie. Proszę uściskać Oliwkę ode mnie :) Życzę miłego wieczoru, Asia

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedyś czytałam, że jeśli umiera komuś rodzic, to ten ktoś jest sierotą. Jeśli umiera współmałżonek, to jest się wdową/wdowcem. Jeśli umierają dzieci, to ból jest tak straszny, że nawet nie ma słowa, które nazwałoby tych opuszczonych rodziców.

    Oliwka na pewno będzie chodzić, młody organizm potrafi się zregenerować przy odpowiedniej rehabilitacji. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  6. P.Asiu, śledzę losy Oliwki od jakiegoś czasu, podobnie jak śledziłam losy Igi. Nikt nie odpowie Pani na pytanie dlaczego dzieci umierają. Ta odpowiedź jest poza granicami naszego pojmowania, a brak tej odpowiedzi a zarazem brak jej zrozumienia tak pustoszy nasze serca. Chcielibyśmy znać odpowiedź by uporządkować to wszystko i przejść proces żałoby, żeby było łatwiej, lżej.....ale tak nie jest. I nie będzie. Strata dziecka jest bólem nie do opisania, patrzenie na jego cierpienie i świadomość nieuchronności losu niesie rozdzierający smutek. Maleńkiej Idze los zgotował okrutne cierpienie. Jej i Rodzinie. Nie mogę przejść nad tym dalej, od momemtu wpisi, że Rodzice zabierają Ją z C Z D do domu modliłam się o łagodne odejście bez bólu fizycznego chociaż....Zmarła następmego dnia. Ten kto wierzy w życie po śmierci uważają że już nie cierpi. Tu nieutuleni w żalu pozostali Rodzice.
    Mój znajomy powiedział wczoraj przy poruszeniu innej zupełnie sprawy, że facebook to zabawa. Że te wszystkie linki chorych dzieci, piesków do adopcji i setek innych spraw on spamuje lub przechodzi nad tym o porządku dziennego. Ale ja tak nie robię. Nie mogę a przede wszystkim nie chcę. Bo dzieląc się tym co mam empatią i przysłowiowym groszem paradoksalnie jest mnie więcej a historia Oliwki, Julki od Taty Julki, małej Rozalki wnuczki muzyka z Brygady Kryzys, napędza do działania. Trzeba tylko chcieć. Jest jeszcze wiele do zrobienia: Antosia Wieczorek, Klaudia Pająk, Szymek Noszczykowski czekają na swoją szansę.
    Setki dzieci czekają. I podzielę się tym co mam dobrym słowem, przysłowiowym groszem i modlitwą.
    Jesteści silniejsi o to okrutne doświadczenie. Oliwka nauczyła Was tak wiele. Wierzę że dużo wiedzieliście i przed chorobą Małej, a ta tylko wyostrzyła Was bardziej na drobiazgi typu kleje, spacer, kaczki i żółte baloniki. I to jest najpiękniejsze.
    Życzę Wam dużo zdrowia i radości, miękkich kapci, zaklejonych klejami wszystkich okien w domu, śmiechu dziecka 24/7, zdrowia, zdrowia, zdrowia......
    Będę tu zaglądać. Czekam na fotorelację z pikniku i blond kitki Oliwki.
    Ściskam.
    Edi

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też często zadaję sobie to pytanie :Dlaczego dzieci chorują i umierają. Śledziłam również losy Igi i do końca miałam nadzieję,ale niestety nie udało się...Śliczna i uśmiechnięta dziewczynka,chociaż na ostatnim zdjęciu jest smutna...teraz już nie cierpi,nic jej nie boli i pewnie jest szczęśliwa.Płakać się chce non stop...Czasami sobie myślę,że przecież jest tylu złych ludzi,którzy żyją na nasz rachunek i krzywdzą innych,czemu ich to nie spotka...A może choroba dziecka ma jakiś cel??Pisała Pani wcześniej,że choroba Oliwii sprawiła,że rodzina kr=tóra się nie odzywała nagle z powrotem zaczęła to robić.Śledzę losy Waszej córeczki i jestem szczęśliwa razem z Wami że się udało..a to że nie chodzi...zacznie...ważne że żyje i jest zdrowa.Będę śledziła dalsze losy Oliwii o ile będzie prowadzony jej blog. Co do naszych lekarzy...może nie trafiliście dobrze w Szczecinie,zresztą to już nieważne, nie bedziecie mieli z nimi już nic wspólnego.Nasze Państwo to prawda,że nie pomaga potrzebującym,ale zawsze można liczyć na pomoc obcych ludzi ( nie raz i nie dwa można się o tym przekonać). Tulajcie i całujcie swoją Oliwkę non stop, ja tak robię z moją córeczką,odkąd zaczęłam czytać Wasz blog i Informacje o Idze robię to jeszcze częściej,bo nie wyobrażam sobie żeby mogło jej zabraknąć. Czekam na informację o pikniku w Koszalinie,może będę mogła się wybrać, a moja Anielka również uwielbia balony kleje mniej:)POzdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. ASIEŃKO KOCHANA!!!
    NASZA OLIWCIA JEST SILNĄ DZIEWCZYNKĄ I JUŻ NIEDŁUGO BĘDZIE BIEGAĆ.NIE DZIWIĘ SIĘ OLISI ŻE RACZKUJE.
    MÓJ 3 -LETNI SYNEK, 2,5 TYGODNIA TEMU ZWICHNĄŁ SOBIE NÓŻKĘ.PRZEZ DWA TYGODNIE RACZKOWAŁ.DOPIERO PO PRZESZŁO DWÓCH TYGODNIACH STANĄŁ NA NOGĘ.
    NIBY NIEGROŹNE ZWICHNIĘCIE A PROBLEM Z CHODZENIEM OLBRZYMI WIĘC CO SIĘ DZIWIĆ SKARBUŃCE.
    POZDRAWIAM I ŻYCZĘ MIŁEJ,SPOKOJNEJ NOCKI I CAŁUSEK DLA OLWCI.

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam , ma Pani rację dzieci NIE powinny umierac. Pracuję w dziecięcym Hospicjum i w ciągu tygodnia zmrało nam 3 dzeciaczków , w tym " moja córcia " dziewuszka do której bardzo się przywiązałam - miała tylko 2.5 roczku - teraz nas skarb Powiększył grono Aniołków , 3 miesiące temu zmarł mój najwspanialszy podopieczny którego bardzo kochalam ( kocham do tej pory ) miał 2 latka. Mimo tego że to nie moje " rodzone " dzieci - kocham je - kocham wszystkie . Dlatego uważam że NIE powinny odchodzic .
    Pani malutka - WYGRA ! Wierze w to - jest SILNA i dzielna - jak jej rodzice. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochani,
    Jeszcze troszkę i nie będziecie mogli nadążyć za Oliwcią... :)
    Cieszę się,że tak się stało, że lekarze uratowali naszą małą Olisię.
    Losy Igusi również śledziłam, a wiadomość o jej śmierci przyjęłam ze łzami w oczach :(

    Nie sprawiedliwe...

    Trzymajcie się cieplutko!

    I do zobaczenia... :)))

    Magda.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pewnie nie pamietasz, ale jakiś czas temu pisałam Ci, że właśnie tak będzie, że Wasze życie zmieni się na zawsze i że od tego momentu będziesz innym człowiekiem. Inaczej będziesz pojmowała życie. "Zdrowie" w życzeniach urodzinowych nabierze zupełnie innego wymiaru. Wiem, bo mam tak samo. Tylko to tak naprawdę się liczy. Wszystko inne to wątek poboczny. Cieszę się, że Wam się udało :) Nie wątpiłam w to od początku!!
    Z pozdrowieniami
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam Was
    czytałem Blog Igi i płakałem
    i zadawałem sobie pytanie czemu w naszym kraju nie mogą być leczone dzieci tylko zawsze muszą się leczyć za granicą.
    Kochani Moniczka jest po za kliniką wpis będzie wieczorkiem
    Pozdrawiamy Was Kochani rodzice i Ciebie Oliwko.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przesylam moc usciskow i wierze,ze Aniol Stroz czuwa nad Wami.A kochana Oliwka nie zazna juz nigdy bolu i cierpienia.Oliwka ma wspanialych rodxicow,

    OdpowiedzUsuń
  14. Asieńko mnie też poruszyło odejście Igi,o której dowiedziałam się dzięki Tobie na fb i właśnie mówiłam do męża jakie to szczęście że Oliwka trafiła do dobrej kliniki, bo nie wiadomo jak w Polsce by się wszystko potoczyło, aż strach wypowiadać te słowa na głos. Dziękuje Bogu że moje dzieci są zdrowe, staram się nie myśleć co by było gdyby..., bo na samą myśl oczy mi się pocą, też jestem bardzo emocjonalna i staram się pomagać innym na tyle na ile jest to możliwe. Staram się uzmysławiać innym, jak ważne jest zdrowie i szczęście, które mamy. Nie raz sprzeczjąc się z mężem, mówię mu o co my się kłócimy, o głupoty, lepiej cieszmy się sobą, dziećmi, że nie jesteśmy w tak ciężkiej sytuacji w jakie chociażby Wy się znaleźliście. Chodzi mi o to, że w obliczu tragedii kogoś bliskiego, znajomego człowiek zatrzymuje się na chwilę w tym życiu w biegu, i zastanawia się nad swoim życiem, że warto doceniać to co my mamy i pomagać innym, bo kiedyś być może i nam będzie potrzebna pomoc. Śmierć dziecka jest z całą pewnością bezsensowna. Jedyne co mi przychodzi do głowy czy coś z tego dobrego wynika, to chyba ta nieszczęsna refleksja nad własnym życiem, własną sytuacją, nad tym co jest ważne. Cieszę się niesamowicie, że Oliwka wraca do zdrowia i nie mogę się wspólnego pikniku, na który wybiorę się z moimi dziećmi. Buziaki dla Waszej trójeczki :) A.Sz.

    OdpowiedzUsuń
  15. Pani Asiu, w swoim poście poruszyła Pani całe morze problemów, nieraz trafiła Pani w samo ich sedno... Dlaczego leczenie nowotworów w Polsce niejednokrotnie jest bezmyślnym i bezrefleksyjnym podawaniem chemii? I dotyczy to nie tylko dzieci, ale i dorosłych. Ilu ludzi w naszym kraju jest teraz źle leczonych? (Choć, powiem szczerze, znam też przykłady geniuszu polskich lekarzy, którzy dosłownie, ale to dosłownie, wyrywali ludzi z ramion śmierci - nawet niedawno z jedną cudem uratowaną dziewczyną byłam na kawie.) Dlaczego w momencie, w którym w naszym kraju przejadane są miliardy złotych, dzieci nie mogą liczyć na bezpłatne, profesjonalne leczenie na światowym poziomie? Przecież czas najwyższy powiedzieć wprost, iż w skali całego globu wcale nie jesteśmy tak ubogim krajem, jak to próbuje się nam wmówić, tłumacząc za pomocą tego żałosnego argumentu, dlaczego polskie dzieci chodzą głodne, nie mają zapewnionego równego dostępu do edukacji (np. sprawa przedszkoli). Dodatkowo... brakuje pieniędzy na ochronę ich życia i zdrowia... oto polityka prorodzinna w polskim wydaniu. Jesteśmy całkiem zamożnym krajem - z nader rozplenioną dziadowską mentalnością. I - przykro mi to pisać - nic się nie zmieni, dopóki nie staniemy się prawdziwym społeczeństwem obywatelskim, realnie decydującym np. o wyborze ludzi, sprawujących władzę. A przecież Polacy są wspaniałym narodem... tylko takim pogubionym, rozdartym, o nieco niezdefiniowanej tożsamości (często nasi obywatele nie mają nawet podstawowych wiadomości o tradycji słowiańskiej - dla nas pierwotnej wobec chrześcijaństwa i kultury śródziemnomorskiej). Jesteśmy narodem od wieków mającym problem z wyborem efektywnie rządzącej władzy. I to niewolnicze piętno chłopów pańszczyźnianych, cały czas gdzieś nad nami ciąży. Nie potrafimy upominać się o to, co słusznie się nam należy... a chyba wsparcie ze strony państwa - którego notablom to my płacimy pensje (i doroczne premie też) - wsparcie w sprawie tak podstawowej jak życie i zdrowie naszych dzieciaków, to absolutne minimum, o które powinniśmy walczyć... nie rewolucją, broń Boże... ale przez dialog społeczny. Między innymi po to, aby za kilka lat dzieci nie musiały już wyjeżdżać na leczenie za granicę.
    I może wystarczy polityki i spraw społecznych...:)
    Maleńka Iga to dla mnie zbyt trudny temat. Łzy, pytania na które nikt nie znajdzie odpowiedzi. I coby nie powiedzieć, będzie to zbyt banalne, żadne wyrazy współczucia nie wytrzymają konfrontacji z tragedią, jaką jest cierpienie i śmierć tak małego dziecka i z rozpaczą najbliższych mu ludzi.
    Na tym forum często padają słowa, iż Oliwka to bohaterka i że Państwo też są bohaterami... nie jest to pusty frazes. To, co we trójkę zrobiliście... tu też żadne słowa nie są wystarczające. Mała Waleczna niebawem stanie na nogi. Pokonała chorobę... uda się i to.

    OdpowiedzUsuń
  16. PS. O Oliwce dowiedziałam się z Facebooka. Sama też udostępniam, ale przyznam... chyba niewielu zagląda. Niemniej niech chociaż jedna osoba, to warto.

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak się cieszę, że historia Oliwki dobrze się skończyła, choć wiem że przed wami jeszcze rehabilitacja itp. , ale wierzę, że dacie radę. Śmierć dziecka? Nie jestem aż tak mądra, nigdy tego nie zrozumiem..Jestem na studiach pielęgniarskich i czego najbardziej się boję? Nie krwi, nie ciężkiej pracy, tylko właśnie ludzkiego cierpienia, żebym umiała pomóc i podtrzymać na duchu, żebym znalazła te wszystkie mądre słowa, które by ukoiły cierpiącą duszę..Jak spojrzeć w oczy matce której umarło dziecko? Co mądrego powiedzieć?

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie wiem co napisać. Nie mieście się to w mojej wyobraźni. Życie jest niesprawiedliwe. Dla aniołka Igusi [*]

    A naszej Oliwce życzę szybkiego powrotu do sprawności i samych szczęśliwych chwil w życiu, żeby już nigdy nie musiała cierpieć ona i jej rodzice.
    Całusy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zgadzam się z tym postem w 100%...choroba Oliwki sprawiła, że nasz rodzina jest inni...lepsza, mocniejsza, a to co wcześniej było wielkimi problemami, waśniami od września...stało się nieistotne. Wszyscy tak jak potrafiliśmy najlepiej chcieliśmy Wam pomoc: dobrym słowem tel, sms, emailem przytuleniem, działaniem - bez zbędnego gadania (czasami po prostu baliśmy się dzwonić, pisać bo co mogliśmy powiedzieć...że będzie dobrze, wierzyliśmy w to, ale obiecać nie potrafiliśmy :( A teraz kiedy widzę uśmiechnięta Oliwkę, wiem że było warto poruszać niebo i ziemie i ziemskie ludzkie serducha ! :) Mam nadzieję i chcę głęboko w to wierzyć, że nie tylko wczoraj, dziś, jutro...ale zostanie to w nas na dłużej. Nie rozumiem i nie zgadzam się tylko z tym, dlaczego Niunia musiała tyle wycierpieć, żebyśmy to my dorośli stali się lepsi i mądrzejsi i w końcu przestali pędzić za byle czym, co czasami po prostu jest mało istotnie...to cholernie niesprawiedliwe. Koniec, bo wylewna nigdy nie byłam ;) a tu mi się tak zebrało ;) Buzi dla Was:*

    OdpowiedzUsuń
  20. Pani Asiu nie wiem czy pani wie, ale jest jedna osoba, która starała się nagłośnić historię Oliwki. Myśle, że dzięki niej wiele osób dowiedziało się o Oliwce. Powinna pani zobaczyć http://www.photoblog.pl/dlasandrusi . Ja trafiłam na Oliwke dzięki tej dziewczynie i jej blogowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, nie wiedziałam...dzisiaj tam zajrzałam po raz pierwszy...Czy mogę dostać jakies namiary do tej osoby, żeby jej podziękować? Jest niesamowita! O wszystkim informuje na bieżąco...wzruszyłam się...

      Usuń
    2. jejku nie wiem kim jest ta dziewczyna. Niech pani napisze jej w komentarzu bo nie mam pojęcia.

      Usuń
    3. Do mamy Sandrusi jest tylko kontakt e-mailowy, komentarze zostały zablokowane, gdyż również i tam znalazły się "życzliwe" osoby, które potrafił tylko szkodzić i szykanować.
      Pani Aganta poświęciła Sandrusi każdą cząstkę siebie, zrobiła chyba wszystko, żeby ją ratować, łącznie z leczeniem za granicą, ale niestety, nie udało się ....
      Kochani Rodzice Oliwki, czytam ten blog prawie od początku, nie pisałam nigdy, ale wylałam morze łez i kiedy już jest wszystko na dobrej drodze, nachodzi mnie refleksja co by było, gdyby ... Gdybyście zostali w Szczecinie. Strach pomyśleć, a tak bardzo chciałoby się podziękować naszym lekarzom. Dlaczego ciągle słyszy się o jakiś pomyłkach, błędach lekarskich, złych diagnozach. Przecież mamy wybitnych specjalistów, transplantologia jest już na coraz wyższym poziomie, tylko ta biurokracja, sięganie do starych metod, brak funduszy na szukanie nowych wyjść, rutyna.
      Oby nikt nigdy już nie musiał płakać z powodu czyjegoś niedbalstwa.
      Na szczęście Maleńka wraca do zdrowia, a biegać jeszcze będzie tak, że jej Kochani Rodzice nie dogonicie.
      Wracajcie wszyscy do sił, Pani Asiu odpoczynek się Pani należy za te wszystkie przepłakane noce, nieprzespane godziny, za ten kamienny ciężar na sercu, ale teraz będzie tylko lepiej.
      Pozdrawiam ciepło z Torunia
      Iwona z 20-miesięczną Lenką

      Usuń
    4. Jeśli ktoś zna adres mailowy do mamy Sandry, to będę wdzięczna za udostępnienie;) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    5. agatakorb@o2.pl chyba mogę tutaj podać, bo jest on także na blogu Sandrusi :)

      Usuń
    6. ten photoblog nie jest prowadzony przez mame Sandrusi.

      Usuń
    7. agatakorb@o2.pl to mail do mamy Sandry, ale photobloga nie prowadzi mama Sandry tylko 16 letnia dziewczyna niestety nie wiem jak się nazywa .

      Usuń
    8. Ok, mimo wszystko dziękuję za namiary! Pozdrawiam!

      Usuń
    9. http://sandrusia6.blogspot.com/
      To jest blog prowadzony przez mamę Sandrusi

      Usuń
    10. photobloga prowadze ja. Starałam się informować na bierząco żeby jak najwięcej osób dowiedziało się o Oliwce i pokochało ją tak jak ja :) Oliwka jes niesamowita ! Nie znam jej niestety osobiście ale ją pokochałam. Photoblog miał być o Sandrusi której wcześniej kibicowałam i czytałam bloga jej mamy, ale gdy trafiłam na Olisie nie mogłam przestać o niej myśleć i miałam nadzieje że pisząc tam przynajmniej troche pomoge. Buziaczki dla mojej kochanej Oliwki i jeśli pani nie ma nic przeciwko to będe dalej informować na photoblogu co u Olisi. Pozdrawiam Karolina

      Usuń
    11. Dziękuję z całego serca za pomoc! Oczywiscie, ze nie mam nic przeciwko! Pani Karolino - bardzo serdecznie pozdrawiam!!! Robi Pani cos pieknego dla nas - rodzicow chorych dzieci!

      Usuń
    12. Oj trochę namieszałam, zauważyłam tylko imię Sandrusi, a nie całą nazwę i od razu skojarzyłam z blogiem jej mamy, zamiast z blogiem Karoliny. Wydawało mi się również, że mama Sandry przez jakiś czas zamieszczała informacje o Oliwce, i utwierdziłam się w moim przekonaniu.
      Karolino przepraszam, przekazujesz wiele cennych informacji o tych małych, potrzebujących osóbkach, to piękna pamiątka, pozdrawiam!

      Usuń
    13. Myślę, że nic się nie stało! ;) Pozdrawiam!

      Usuń
    14. nic się nie stało :) czytając blogi chorych dzieci nie da się przejść obojetnie obok ich cierpienia. A Oliwka jest wspniałą dzielną dziewczynką i nie da się jej nie kochać . Zbliżają się urodziny Oliwki i mam pewien pomysł mam nadzieję że Pani mi troszkę pomoże i liczę na waszą pomoc Oliwkowa rodzinko ! :) Karolina

      Usuń
  21. Pani Asiu, obawiam sie ze w kwestii cierpienia nie ma jednoznacznych, ostatecznych odpowiedzi.Teolodzy i filozofowie zmagali sie z tym zagadnieniem przez wieki, do tej pory nikt nie udzieli prostego i calosciowego rozwiazania. Chce podzielic sie historia, ktora MI pomogla rozumiec istote cierpienia i sposob w jaki mozna na nie patrzyc, ale zaznaczam, ze ona pomogla Mi, absolutnie nie twierdze, ze pomoze innej osobie... przebywajac kilka lat temu w Anglii, trafilam pewnego popoludnia na kurs biblijny w kosciele protestanckim ( tak w ogole jestem katoliczka, sama nie wiem co zanioslo mnie tam)...akurat wlasnie temat byl o cierpieniu...Pastor dzielil sie swoja osobista historia, gdzie kolezanka jego corki, nastoletnia dziewczyna zachorowala na raka...modlili sie o uzdrowienie tej dziewczyny BARDZO!!!...poza indywidulana modlitwa, organizowali grupy modlitwene w kosciele, gdzie bardzo goraco i zarliwie proszono o uzdrowienie. Do tej akcji przylaczalo sie coraz wiecej ludzi najpierw-osoby z klasy, szkoly, znajomi znajomych, itp...dziewczyna zmarla...Pastor dzielil sie potem, ze on rowniez pytal Boga DLACZEGO ??? (widac nikt nie jest wolny od tego pytania)Dziewczyna odeszla- pozostal bol, rozpacz, poczucie rozczarowania, zawiedzenia, a nawet buntu... Pastor powiedzial, ze Pan wskazal mu inny wymiar jej odejscia, ... ze jej odejscie bylo takim "przetarciem szlaku" dla innych do Boga ... tyle serc patrafilo wspolnie oderwac sie od swoich spraw by z najczystszymi, najszlachetniejszymi intencjami wstawiac sie za kogos, wielu uwolnilo sie od egoistycznego nastawienia, sparaw materialnych (MIEC).. ze odejscie tej dziewczyny "obudzilo" wielu do glebszego, bardziej swiadomego zycia...ze cierpienie tej jednej osoby wyzwolilo tyle BEZINTERESOWNEGO DOBRA i SZLACHETNYCH INTENCJI u innych....tym dzielil sie ten pastor, chce rowniez zaznaczyc, ze on rowniez nie twierdzil ze zna wszystkie odpowiedzi dotyczace cierpienia, przyznal sie w pokorze wiecej jest tych pytan na ktore nie zna odpowiedzi niz zna ...mi troszeczke ta historia pomogla....prosze tylko nie rozumiec mnie zle, ze tak tlumacze sobie odejcsie malenkich Skarbow! Sama mam malenkiego bobasa w domu i wiem, ze jego odejscie bylo by dla mnie najwieksza starta! Wtedy dyplomy, kariera, praca, dom...wszystko to niczym:( Modle sie za kazdego walczacego Szkarba, i przez swoje cierpienie sa oni najlepszymi nauczycielami zycia dla mnie, tego madrosc wszystkich ksiazek swiata nie pomiesci !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za podzielenie się tak ciekawą historią...warta przemyślenia! Ściskam mocno!

      Usuń
  22. Dawno nie pisałam, ale cały czas jestem na bieżąco:) i jestem z WAMI!

    bardzo się cieszę, że się udały operacje... zobaczysz czas płynie - Oliwka już niedługo będzie sama biegała;]
    pozdrawiamy i przesyłamy pozytywną energię:)

    Efka

    OdpowiedzUsuń
  23. Idze się nie udało...
    Boże...
    co muszą czuć Jej Rodzice....


    Nigdy, n i g d y.... NIGDY!!!!! Nie chcę poznać tego uczucia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!..... :(

    Bardzo się cieszę, że nasza kochana Oliwka żyje a jednocześnie smucę się bo.... Iga umarła...Jednak...bałam się, że kiedyś o tym się dowiem....Oby już żadne z nich....


    Mała, kochana, niebieskooka, bezbronna Dziewczynka...DLACZEGO ???????????
    Jaki to pieprzony sens, że dziecko umiera w bólu, cierpieniu, najgorzej jeśli w pełnej świadomości tego co się dzieje........?!
    .....Że Rodzice nie maja już po co żyć, nawet, jeśli nadal mają dla kogo....
    Sylwia z N :(

    OdpowiedzUsuń
  24. WSPÓŁCZUJE RODZICOM MAŁEJ IGUSI -WCZORAJSZEGO WIECZORA POMODLIŁAM SIĘ ZA JEJ MAŁĄ DUSZYCZKĘ -TO ŻE DZIECI UMIERAJĄ PRZED RODZICAMI TO COŚ OKROPNEGO (JA OSOBIŚCIE NIE DAŁABYM RADY)-A NASZA WOJOWNICZKA PRZESZŁA PRZEZ TĄ WOJNĘ ZWYCIĘSKO -TRZYMAJMY KCIUKI I SZTURMUJMY NIEBO ZA WSZYSTKIE DZIECIACZKI KTÓRE JESZCZE WALCZĄ -A ANIOŁKI W NIEBIE NIECH SPOCZYWAJĄ W POKOJU -AGA I RESZTA Z G-D

    OdpowiedzUsuń
  25. Szanowni Panstwo,
    od kilku tygodni zagladam na Waszego bloga. Czytam wszystkie posty. Placze i ciesze sie razem z Wami. Trzymam kciuki za Panstwa Corke, ktorej chec zycia i odwaga zwala z nog. Badzcie dla niej taka podpora, jaka jestescie do tej pory a ta dzielna dziewczyna nie tylko stanie na nogi ale takze bedzie zyc pelnia zycia. Pomimo wspolczucia, jakie odczuwam podziwiam Wasza rodzine i wspieram, przytulajac Was wszystkich razem i kazdego z osobna!!! Zyczac zdrowia dla Oliwki pozdrawiam serdecznie, czekajac na kolejne pozytywne informacje na temat zdrowia tej wspanialej dziewczynki!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. Kochani, pięknie dziękuję za wszystkie Wasze wpisy! Bardzo mnie poruszyły! Buziaczki dla Was od Naszej Walecznej!!! PS Wojownik własnie ucina sobie drzemkę;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Asiu...kibicuję Wam od dawna.W dzień drugiej operacji Oliwki zdarzył się w moim domu potworny wypadek - moja mała córeczka poparzyła się.W jednej sekundzie nasze życie zmieniło się...trafiliśmy do piekła...cierpienie dziecka jest największym koszmarem dla rodziców...pomimo,że to inna choroba niż Twojej córci, to zrozumiałam każdy Twój wpis, każdą emocję, każdy stan...teraz wróciliśmy już do domu i najgorsze mamy za sobą jak Wy:)Szybko weszłam do bloga,żeby sprawdzić co u Waszej Bohaterki, bo w szpitalu czuwając przy mojej córci myślałam też o Twojej - czy operacja powiodła się i co teraz robicie. ściskamy mocno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że już dobrze u Was? Pozdrawiam serdecznie i dużo zdrowia dla córeczki!

      Usuń
    2. Dziękuję - u nas już coraz lepiej...mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś na tym obiecanym pikniku:))buziaki Asiu...nie znamy się, a mam wrażenie, że jest inaczej:))ania

      Usuń
    3. To wspaniale, że jest lepiej! I do zobaczenia! :)

      Usuń
  28. Witam Rodzinko.
    Żałuję, że dopiero dzisiejszej nocy poznałam Panią Asię i Oliwkę. Z trudnością czytałam wszystkie wpisy, bo nie nadążałam wycierać łez. Dzięki Pani Asi, Jej słowom przytulam moją córeczkę z potrójną miłością, choc do tej pory myślałam, że już bardziej kochać Jej nie mogę. Moja Natalka jest tylko trzy miesiące młodsza od Oliwki. Dziękuję z całego serca za uświadomienie mi, że każda z setnej sekundy jest tak ważna... Gdybym mogła uściskałabym Panią Pani Asiu i Oliwkę oczywiście. Całym sercem jestem z Wami :)
    Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za tak miłe słowa! Pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń
  29. Łzy plyna gdy czytam posty. To niesprawiedliwe. Moge prosic adres bloga Igusi. Oliwke kocham i modle sie za nia.

    OdpowiedzUsuń
  30. http://www.dodajkolor.pl/

    OdpowiedzUsuń
  31. Od samego początku śledzę historię waszej córeczki i bardzo się ciesze że jest coraz lepiej. Bóg czuwa nad Wami i to jest piekne. Będę trzymała kciuki by jak najszybciej wróciła do sił. Igusiu dla ciebie zapalam światełko (*) byś tam w niebie czuwała nad swoją kochającą rodziną. Mi niestety Bóg również zabrał dzieci, rok po roku, dwoje dlatego tak bardzo przejełam się Oliwką. Życzę Wam teraz dużo siły bo mała przecież rośnie i będzie Was potrzebowała w swoim życiu. Pozdrawiam gorąco. Mama dwóch aniołów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję...zapalam światełko dla Pani dzieciątek [*] [*] Mocno tulę i pozdrawiam!

      Usuń
  32. Ja też płaczę teraz. Nad losem Igusi i każdego małego dzieciątka, niczemu niewinnego. Aby cierpieć i umierać na oczach zrozpaczonych rodziców. Kilka lat temu przeżyliśmy śmierć rocznego Chłopczyka, dzielnego Walecznego, synka bliskich osób, który przeszedł kilka operacji. Miał piękne wielkie mądre oczy, które do dziś widzę, kiedy odwiedzam Jego maleńki grób pośród innych, całej kwatery Aniołków...
    Ma Pani rację - życzenia "zdrowia" nabierają zupełnie innego wymiaru. Sama doświadczyłam cierpienia, bólu i upokorzenia ze strony bezdusznego personelu. Zgubiła mnie ich rutyna, lekceważenie, łącznie z relanium - dla mnie (histeryczki żebrzącej o p/bólowe i zwijającej się z bólu) Zmagałam się ze stanem bliskim śmierci kilka dni, zanim postawiono prawidłową diagnozę, przeprowadzono operację. Uratowano życie, ale konsekwencje i skutki na całe życie. O zdruzgotanej psychice i pytaniach DLACZEGO, DLACZEGO JA nie wspominając. Jedyną odpowiedzią, którą udało się mnie znaleźć, wyczytaną przy opisie czyjegoś cierpienia, bólu odejścia bliskiej osoby jest: A DLACZEGO NIE...
    Jestem w myślach z Państwem i Oliwką, za każdy mały krok.. w kierunku słońca, parku i kaczuszek! Agu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy pięknie! Pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń
  33. Igusia :( {*}

    OdpowiedzUsuń
  34. tak strasznie przykre jest to, co Pani pisze. Gdzie byl Bog, gdy zabieral Pani dzieciatka? Co za bzdury mowia ludzie twierdzac,ze za smiercia dziecka plynie jakis gleboki sens.Zadna smierc nie ma sensu,a juz na pewno dziecka! serdecznie Pano wspolczuje..mysle,zs gdyby mnie to spotkalo,dolaczylabym do moich dzieci.Nie potrafilabym z tym zyc...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Pani, pyta Pani gdzie ten Bóg... ja również doświadczyłam śmierci mojej córeczki, chorowała na neuroblastome, zmarła mając 7lat w domu mielismy wtedy 3 letniego synka. Przez poł roku żyłam we własnym świecie, chciałam dołączyć do mojej córeczki ale wtedy mój mały synek mi powiedział: "mamusiu jesteś mi potrzebna" Od tamtego czasu minęło 10 lat i Bóg dzięki któremu przeżyłam ten ciężki czas dał mi największy dar, od 5 lat mam drugą córeczkę.

      Pani Asiu czytałam pani bloga od początku, podziwiam za siłę z jaką Pani walczy o swoją córeczkę.
      Ewa

      Usuń
    2. Pani Ewo, to ja mogę Panią podziwiać - za siłę i mądrość! Mimo niewyobrażalnego cierpienia, potrafi Pani iść dalej...Serdecznie pozdrawiam i chylę czoła...

      Usuń
  35. Kochani, dzieki Wam zobaczylam ile wartosci ma kazda chwila spedzona z najblizszymi ! Jak kruche jest zdrowie, życie. Po prostu dziekuje !

    OdpowiedzUsuń
  36. Witam,
    naprawdę trudne pytania są tu zadawane...
    Dlaczego dzieci cierpią...?
    Dlaczego dzieci chorują...?
    Dlaczego dzieci umierają...?
    Wydaje mi się że nie ma na te pytania odpowiedzi..Poprostu tak jest..Niestety..:( Pewnie zaraz będą opinie oburzonych osób, którym moja opinia się nie spodoba, ale uważam że każdy w momencie urodzenia dostaje taki jakby "limit życia"... Jak on jest przyznawany nie wiem...Może jakoś losowo, przez przypadek... Kiedyś czytałam książkę, taką młodzieżową, i tam było to przedstawione jako rzut 100ścienną kostką...Śmierć rzucała nią i w zależności ile oczek wypadło, tyle dziecko dostawało lat życia... Takie było wyobrażenie autora, ale może coś w tym jest i nie da się z tym walczyć...Niestety...:(
    Długo zastanawiałam się czy pisać ten komentarz, ponieważ sama nie mam dzieci, mimo że bardzo chcę i ciągle się o nie staram, więc teoretycznie nie wiem jak czują się rodzice chorych dzieci i nie powinnam się w ten sposób wypowiadać...Mogę jedynie wyobrażać sobie ten ból i rozpacz... Ale wydaje mi się że takie rozmyślanie i zastanawianie się: "DLACZEGO??" sprawia jeszcze więcej bólu...:( że jeśli człowiek jakoś pogodzi się z takim losem to ma większa siłę i motywację do działania, do walki...
    Pani Asiu, wspominała Pani że na początku pytała Boga: "Dlaczego?", prosiła żeby zostawił Oliwkę, żeby nie cierpiała, błagała Pani, wręcz żądała, krzyczała i obrażała się na niego...Ale dopiero gdy zaufała mu Pani,oddała Wasze losy w Jego ręce, poczuła Pani spokój i siłę... I może właśnie tu jest sposób dalszego życia, może to jest sposób na dalszą walkę... Może...

    Cieszę się że Oliwka już lepiej sie czuje i wkońcu może zachowywać się jak "normalne", zdrowe dziecko:) Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy i zdjęcia!!:)
    No i co wkońcu z Waszym powrotem do Polski??Bo nic nie piszecie w tej sprawie...
    Pozdrawiam całą rodzinkę i ślę gorące buziaki dla Walecznej!! :*
    Magdalena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz! Pozdrawiam serdecznie!
      PS Do Polski wracamy, prawdopodobnie, w przyszlym tygodniu! :)

      Usuń
  37. nie moge tego czytac , serce mi peka i lzy leca....to chyba ponad moje sily i wyobraznie....sama jestem mama i jak czytam to to mi brakuje oddechu i czuje jakas gule w gardle.nigdy nie pojme tego dlaczego bog zabiera te male dziaciaczki do siebie...juz nawet nie posze nic na ten temat bo nie moge...

    a jak tam Oliwka ? dochodzi do siebie ? jak wynik badania ? prosze dac znac

    OdpowiedzUsuń
  38. Kochani, dziękuję za kolejne komentarze, za Wasze przemyślenia. Faktycznie, są pytania, na które nie znajdziemy odpowiedzi...
    Jeśli chodzi o nasz powrót do Polski, to prawdopodobnie nastąpi to w ten weekend, o czym będziemy jeszcze informować! Pozdrawiamy Was Wszystkich bardzo ciepło i dziękujemy, ze ciągle jesteście z nami!!!!

    OdpowiedzUsuń
  39. Odkad Oliwka wyzdrowiala bardzo malo Pani pisze , czym to jest spowodowane?

    OdpowiedzUsuń
  40. Wieloma rzeczami...ogólnie jednak mówiąc, mam mniej czasu teraz. Wcześniej pisałam nocą, kiedy malutka spała, a ja akurat z nerwów nie mogłam...pisałam, bo to był rodzaj terapii...teraz sama potrzebuję odpoczynku;) Postaram się pisać częściej...jest jeszcze tyle rzeczy, którymi chcę się z Wami podzielić...Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  41. Od jakiegoś czasu nie zaglądałam tu ale ciągle myślałam o Oliwce, jej historia jest bardzo bliska memu sercu. ciągle miałam nadzieję, że Oliwce się uda! Miałam ogromną nadzieję że chociaż Oliwcia, skoro dostała szansę, szansę której moja córeczka nie doczekała...
    Przeczytałam i płaczę, ze szczęścia. Tak sobie pomyślałam, może to głupie... ale gdybym nie przeżyła niedawno dramatu choroby mojej dzieciny to pewnie nie byłabym z Wami, nie przyczyniła się w żaden sposób do pomocy... Moja Zosia jednak wiele zdążyła mnie nauczyć zanim odeszła... Przepraszam że tak piszę ale musiałam.

    OdpowiedzUsuń
  42. ciesze sie ze jest juz dobrze, dziekuje za udostepnienke aplikaxji walcz z choroba, dzieki wam chce pomagac dalej. teraz bede kibicowac karolince urban, znowu chwycila mnie za serce jet w tym samym wieku co moja coreczka... mam nadzieje ze duzo ludzi czytajacych pani blog, bed pomagac dalej. Prosze zobaczcie kogo mozna ratowac dalej. pozdr FFo.

    OdpowiedzUsuń