wtorek, 12 lutego 2013

Pierwsze dni w domu...

Witajcie Kochani!!!

Na początku przepięknie dziękuję za te cudowne komentarze pełne miłości, dobroci i serdecznych myśli wysyłanych w naszą stronę. Za każdym razem, kiedy je czytam, to oczy mi się szklą! Nawet nie wiecie, jak bardzo potraficie mnie wzruszac! Jakże to będzie kiedys radosne...te wszystkie słowa, które odczyta nasza Oliwia...zobaczy, ile osób ją pokochało, ile zupełnie obcych ludzi o nią walczyło...to najpiękniejsze świadectwo miłości...miłości bliźniego...i jak tu nie zgodzić się ze słowami Jana Pawła II, że " świat ludzkiego cierpienia przyzywa niejako bez ustanku inny świat - świat ludzkiej miłości" Okazuje sie, że tam, gdzie ból, łzy, strach i niepewność...jest też dobro, ręka wyciągnięta w przyjaznym geście, otoczenie ramionami, jest przyjaźń, miłe słowo...wiara...nadzieja...i miłość...ot, po prostu...i aż...

Oliwia ma sie dobrze...Kilka razy dziennie powtarza sobie: "Olisia jest zdrowa, nie potrzebuje do szpitala, no Olisiu, spokojnie, jestes w domku, brawooooo!" Takie słowa, w ustach malutkiej dziewczynki, brzmią niewiarygodnie...niewiarygodnie wzruszająco...myslę sobie" Boże, ile w tym naszym nieszczęściu, mieliśmy szczęścia"...jednak...mimo wszystko...

Każdego dnia myślę o tych, którzy zostali na oddziale...o walczących...i o ich rodzicach...Nie jest łatwo wrócić do normalności...do powszedniego dnia. Już to pisałam...zostałam w chorobie mojego dziecka...świat poszedł dalej, a dla mnie czas się zatrzymał...muszę spróbować ruszyć wskazówki zegara...Wczoraj wybrałyśmy się z Pauliną na zakupy...nie mogłam się odnaleźć...przeszkadzał mi hałas, jaskrawe światła, co chwilę na kogoś wchodziłam, bo nie zwracałam uwagi na ludzi...Zażartowałam do Pauli, że z jungli uciekłam...ale nie było mi do śmiechu...w pewnym momencie chciało mi się płakać...wszędzie pełno ludzi...chodzą, kupują, śmieją się...po wszystkim wrócą do swoich domów...a na oddziale cierpiące dzieci i przestraszeni rodzice...czas, który stoi w miejscu, chwila, która właściwie nie istnieje...życie, któremu daleko do normalności...jeszcze niedawno my  tez tam byliśmy...
Dzisiaj próbujemy złożyć swój dzień od nowa...Uczymy się siebie...bycia razem...Jeszcze nie wierzę, że nie muszę pakować walizek...Jeszcze trwa we mnie przekonanie, że jesteśmy tu na chwilę, że zaraz przyjdzie wyruszyć nam w drogę...

Boję się gorszego humoru Oliwki...po tysiąc razy mierzę jej temperaturę, oglądam nóżki, czy nie ma siniaków, pytam: "Oliwko, boli Cię brzuszek? A dobrze się czujesz? A w ogóle coś Cię boli?" W nocy nie mogę spać, tylko czuwam przy niej...i znowu mierzę temperaturę, sprawdzam, czy nie jest jej zbyt gorąco albo zbyt zimno...Oliwka kichnie, a ja - histeria! Tylko póki co, Ona ma się dobrze, a ja gorzej...
W czwartek mamy spotkanie z rehabilitantem - jestem ciekawa, co usłyszymy...

Pozdrawiamy Was Wszystkich bardzo gorąco!!!

poniżej fotki Naszej Walecznej z pierwszych dni w domu:





63 komentarze:

  1. Okropnie ciężko musi Ci być - pozbierać się po czymś takim.....niewyobrażalne :(
    Asiu - nie możesz czuć się winna wobec rodziców chorych dzieci, nie możesz się umartwiać - powinnaś się cieszyć że Oliwka jest zdrowa!
    Mam nadzieję że odzyskasz równowagę, że za jakiś czas dojdziesz do siebie. Jeśli trzeba poradź się psychologa, bo takie przeżycia faktycznie zostawiają bardzo głębokie ślady :(
    Cały czas trzymam kciuki, myślę o Was - będzie dobrze!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za miłe słowa! Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jak cudownie, że wszytsko się u Was powoli układa... trzymam kciuki za Oliwkę i za Was !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowe stare życie!
    Jak ja się cieszę, łzy napływają do oczu, radość i niedowierzanie... i jeszcze nadzieja, obyście już nigdy nie musieli się bać:***

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następnym razem pójdzie Pani na zakupy albo gdziekolwiek, gdzie będzie dużo ludzi beztroskich i roześmianych, to proszę niech Pani sobie to przypomni :
    Sama mam dwójkę małych dzieci - synka 3,5 roku i córeczkę - 11 miesięcy, które dzięki Bogu jak na razie są zdrowe. Do niedawna też byłam taką beztroską osobą i pewnie gdyby mnie Pani dzisiaj na zakupach spotkała też bym tak wyglądała. Ale dzięki Oliwce i wielu innych kochanych maluszkach, które nie mają tego szczęścia być zdrowe, które walczą z chorobą, jestem inną osobą. Nie ma dnia żebym nie czytała Waszych blogów, nie ma dnia żebym nie myślała o tych maluszkach i nie ma dnia żebym się o nie nie modliła. Ostatnio bardzo przeżyłam śmierć Igusi, i chociaż jej nie znałam to nie mogę się z tym pogodzić i codziennie o niej myślę, patrzę na jej zdjęcia, mam ją przed oczami taką uśmiechniętą i nawet sobie nie wyobrażam co jej Rodzina przeżywa. Kiedy następnym razem poczuje się Pani taka zagubiona, to proszę pomyśleć że w tym tłumie uśmiechniętych ludzi są też tacy jak ja, którym los tych małych "chorusiów" nie jest obojętny...
    Teraz musicie się cieszyć swoim normalnym życiem - przecież ta normalność i radość z dnia codziennego nie oznacza że zapomnieliście...
    Buziaki dla Olisi i życzę Wam dużo siły żebyście sobie ten Wasz świat poukładali na nowo, normalnie i szczęśliwie.
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!
      Może źle się wyraziłam...ja bardzo się cieszę widząc tyle szczęśliwych osób...tylko od razu przypominają mi się smutni rodzice chorych dzieci...że oni tam są, na oddziałach onkologicznych...że w chwili obecnej trudno jest im się uśmiechać i żyć w miarę normalnie...chodzi mi o ten niesprawiedliwy los...dla jednych życie, dla drugich śmierć...
      Wiem, ze jest wiele cudownych osób...Góry przenieśliście dla naszej małej dziewczynki! Ściskamy mocno!!!!

      Usuń
  5. Agnieszka Szantyr13 lutego 2013 01:45

    Pani Joanno - nie ma się czemu dziwić... Niełatwo jest zapomnieć o przebytej traumie. Upłynie trochę czasu, zanim strach o zdrowie Oliwki, zastąpi radość z codziennych, prozaicznych spraw i obserwowanie, jak pięknie rozwija się Wasza pociecha. Ale to nastąpi, a to wszystko, co wspólnie przeszliście będzie niczym sen, który tylko od czasu do czasu powróci i poruszy niewidzialną nitkę niepokoju... Wyszliście z tego zwycięsko i być może daliście nadzieję innym, którzy wciąż jeszcze walczą... Macie państwo wokół siebie kochającą rodzinę i oddanych przyjaciół, którzy dają Wam wsparcie i siłę. Oni także zdali egzamin miłości, solidarności i poświęcenia. Tylko Wy wiecie, co naprawdę przeżyliście i ile Was to kosztowało. Strach nawet sobie to wyobrazić. A teraz - odetchnijcie głęboko i żyjcie pełnią życia. Czerpcie radość obiema garściami, bo najgorsze już za Wami (przy okazji zrymowało mi się sztandarowe hasło:) Pewnie przez jakiś czas będziecie musieli zatrzymywać się na ulicy i odpowiadać niezliczoną liczbę razy "dzień dobry" i "tak, u nas już dobrze" - ale tak to już jest, gdy się ma tysiące wirtualnych przyjaciół ;) Gdzieś pośród nich będę zapewne i ja - ale obiecuję nie być zbytnio nachalna i nie robić tego zbyt często ;D Pozdrawiam bardzo, bardzo gorąco!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miły wpis:) Aż mi się cieplej na sercu zrobiło! Mocno ściskam!

      Usuń
  6. Koleżanko Mamo Lisewska bierzcie się w garść!!! Znam Twoje uczucia bo też przez podobne przechodziłam brrrryyyyyyy (Dziecko miało chorobę w innym "odcieniu", ale też operacja, tez ten strach, szpitale i strach i szpitale i strach i.... ci ludzie "dziwni jacyś" na ulicy... i w sklepach... a w pracy??? to już w ogóle "dzicy"... Az mi się skóra iskrzy kiedy to wspominam). A wiec.... wracając do tematu :) Koleżanko Mamo Lisewska :) nie myślcie sobie, że beztroskie życie wróci jak za przeciągnięciem magicznej różdżki, już zawsze Wasza rodzina będzie inaczej wyczulona na Oliwcie (termometr spokojnie kupisz następny, a gwarantuję Ci że nie tylko termometr), a pytać czy się dobrze czuje będziesz wciąż i wciąż... Moje dziecko ma już dzięki Bogu 4 latka i wcale nie protestuje moim ciągłym "atakom" - "czy Cie nie boli?", "a dobrze sie czujesz?", "ale jesteś pewna że dobrze się czujesz?". Dzieciaczki "po przejściach", choć zapominają ból, nigdy nie zapomną Twojej czułości i wsparcia.
    Ja mówię często o swoich dręczycielskich myślach (w sensie strachu o dziecko) bardzo nieładnie i kolokwialnie "po prostu mam zryty beret". Po tych wszystkich przejściach już nigdy nie będzie tak jak było. Przyzwyczaisz się do zgiełku ulicy, ale już nigdy obojętnie nie przejdziesz obok choroby dziecka. Never Ever!!!

    A na koniec mego listu:
    JAK JA SIĘ CIESZĘ ŻE JUŻ JESTEŚCIE W DOMKU!!!
    Nooooo... POKOCHAŁAM WAS WALECZNA RODZINKO... Noooooo!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. To i ja mam teraz zryty beret...zmartwiłam się...;) No cóż, jakoś trzeba nauczyć się żyć...Buziak dla Ciebie i ogromne pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Asiu.. bedzie coraz lepiej, coraz lzej, coraz łatwiej zyc.. Musisz dac sobie trochę czasu na "przestawienie sie" na zwykle, normalne zycie. W październiku musiałaś przejśc na zycie w szpitalu, w stresie, w niewiedzy, w strachu o kolejny dzień. Teraz przyjemniejszy etap: Oliwka jest zdrowa, jestescie w domu, wszystko jest dobrze.. Z kazdym kolejnym dniem będzie inaczej, po prostu normalniej.. Na pewno sobie z tym poradzisz.. bo jak nie TY, to kto..?? tulę Cię mocno i wierzę w Ciebie ! Kinia ***

    OdpowiedzUsuń
  9. Mój Michałek jest 3,5roku od operacji, mija 4lata od rozpoznania-strasznego RMS embryonale... I czuję dokładnie to samo co Ty... Misio ma się dobrze, jest radosny, uczy się pisać, ma swoje humory, kocha mamę. A mama-szkoda słów. Misio ma kaszel-Boże wznowa. Stan podgorączkowy-Jezu znów to cholerstwo! Jak się pojawia katar to wielka ulga-to TYLKO przeziębienie! Misio blady-szybko badania! Strach jest nieodłącznym moim towarzyszem. Próbuję się odnaleźć w normalności, ale to niełatwe...
    Zmieniły się też priorytety. Przedtem nie widziałam problemu, teraz on jest na czołowym miejscu. Codziennie czytam wpisy choruszków, piszę, myślę o nich-małych wielkich bohaterach. Czuję się częścią onkologicznej rodzinki maluchów. Życzę zdrowia malutkiej Oliwce. Tobie siły. Odnaleźć się w nowych realiach nie jest łatwo.
    A poza tym-kiedy macie kontrole wyznaczone? Pozdrawiamy-Michałek i Mama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ty najlepiej wiesz, co czuje, przeszlas przez to samo... :*
      Jedziemy za trzy miesiace, czekam na konkretna date.
      Buziaczki dla Michałka!

      Usuń
  10. Boże!!! ile Wy wszyscy przeszliście.....ile wycierpieliście...Oliwka fizycznie, Wy psychicznie....Rozumiem Pani strach o każdą sekundę życia Oliwki,upłynie jeszcez wiele dni, zanim wrócicie do jako takiej "normalności" ale życze tego z całego serca.
    Jaka Oliweczka mądra, popłakałam sie, jak przeczytałam, co sobie ta Dziecinka powtarza...
    Bardzo serdecznie pozdrawiam całą Rodzinkę i przesyłam 1000 uścisków i calusów dla Walecznej, jestes WIELKA OLIWECZKA!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy i równiez pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń
  11. Asiu, bardzo duża część tych zadowolonych, spieszących się osób na ulicach, w sklepie ma "na koncie" niewesołe doświadczenia chorobowe, przeżyte różne tragedie. To, że się uśmiechają, nie znaczy, że nie pamiętają, ale nauczyli się na nowo egzystować, choć ta egzystencja jest już inna. Może dlatego, że wiedzą, jak boli życie, szczęśliwsza? Ty też się przyzwyczaisz i będziesz czerpać radość z małych rzeczy typu nowy ciuch ;) Tego Ci życzę z całych sił :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje pięknie i mam nadzieję, ze tak będzie;)

      Usuń
  12. Asiu, ja po porodzie musiałam dłużej leżeć w szpitalu, bo córcia miała małe problemy...potem tak samo jak Ty nie mogłam się odnaleźć. Teraz (pisałam Ci o tym) Mała się poparzyła i znowu szpital i znowu to samo...po prostu potrzebujesz czasu. Kiedyś sama się zdziwisz,że to Ty roześmiana i beztroska biegasz wśród sklepowych wieszaków i półek razem z Paulinką oczywiście::))Pewnie trochę już zawsze będziesz miała zryty beret:)ale wiedz, że są też mamy, które bez takich przeżyć jak Ty latają z termometrem i często pytają-Jak się czujesz?...to po prostu miłość macierzyńska:)Jak urodziłam moją córę, to wiedziałam,że już nic nigdy nie będzie takie samo, bo oprócz wielkiej radości moim towarzyszem zaczęła być troska i tak już będzie do końca świata i jeden dzień dłużej:)))Pozdrawiam Cię gorąco...strasznie cieszę się, że jesteście w domu:))Ania

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak miło czytać, że Oliwka jest zdrowa, że cieszy się z własnego zdrowia. Proszę się tak nie martwić, jest już wszystko dobrze, Pani musi wrócić do rzeczywistości, do pięknego życia w zdrowiu :)
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  14. Asieńko to są drzwi które cieżko będzie za sobą zamknąć, wiem że życie jest niesprawiedliwe że wszystkie dzieci powinny być zdrowe, że żadne dziecko nie powinno znać bólu i cierpienia ale niestety życiem i śmiercią nie rządzi sprawiedliwość... choroba, ból, śmierć może dotknąć każdego, każdego z nas... nie przezyłam tego co Ty ale też czasami mysle o tym w ten sposób ze ktos obok mnie ma wszystko a nie potrafi tego docenic, ma zdrowe dziecko a narzeka ze sie nie wysypia itd dużo by wymieniać, a wlasnie gdzies na oddziale, w rodzinie dzieje sie tragedia, ktos jest chory, ktos cierpi, ktos jest bezradny, ktos placze, ktos umiera...ludzie nie doceniaja tego co maja... Do niedawna tez narzekalam na byle pierdole, ale dzieki Tobie, Wam zrozumialam cos, przeszlam wewnetrzna metamorfoze... Ciesze sie kazdym dniem spedzonym z tymi ktorych kocham, kiedy wracam do domu czasami po ciezkim dyzurze od progu wita mnie moj rozesmiany, ukochany synek, od kuchni slysze smiech mojej mamy i meza i wtedy czuje się szczęsliwa, tym wlasnie dla mnie jest szczescie. Asieńko jestescie wzorem dla innych rodziców, wygraliscie drugie życie dla swojego dziecka, daliscie przyklad tego ze po jednej przegranej walce nie nalezy skladac broni tylko walczyc do konca. Pozdrawiam Was gorąco. Całuski dla Oliwki
    Ps. Spróbuj nie żyć przeszłością, ważne jest to co przed nami...W moich myślach i w sercu już na zawsze pozostaniecie oraz inni ktorych dzieki tobie poznalam...
    Kasia Szlufik- Pawlukowska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, dziękuję:* Mocno przytulam i ślę buziaków miliony!

      Usuń
  15. Witam, cieszę się niezmiernie, że Oliwia jest już w domu, wśród bliskich, zdrowa - ale wiem też, że dla wielu osób zakończenie walki z chorobą jest nowym, czasem trudniejszym niż poprzedni etapem w życiu. Wiele osób po wygranej walce z nowotworem popada w depresję. Nie jest Pani odosobnionym przypadkiem a już tym bardziej "zrytym beretem". Trzeba nauczyć się żyć na nowo, to, co Państwo przeszliście jest ogromnym balastem pomimo szczęśliwego zakończenia. Serdecznie polecam rozmowę z psychologiem, proszę poszukać grupy wsparcia, tego nie można tak zostawić, potrzebuje Pani pomocy i tu się nie ma czego wstydzić. Zrobiliście Państwo dla córki wszystko bo było w ludzkiej mocy... a teraz proszę zadbać o siebie :)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuję, na pewno tak zrobię - to znaczy poszukam kogoś, kto zechce mi pomóc i na pewno bede o tym pisac, zeby inni rodzice wiedzieli, co ich czeka...chociaz, to moze ze mnie tylko taka "miętka buła" ;) Zawsze uważałam, że mam słabą psychikę, a teraz to już w ogóle...a mówią, że co Cię nie zabije, to Cię wzmocni...srututuuutuu;)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Całusy dla was nie piszę za często ale codziennie wchodzę na waszego bloga i często myślę o Oliwce. Trzymam za was kciuki żebyś odnalazła spokój ducha i radość codziennego życia :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Asiu wszystko będzie dobrze.Oliwcia jest zdrowa-to najważniejsze.Wiadomo potrzeba czasu,żeby wszystko wróciło na dawne tory.Zawsze byłaś uśmiechnięta i wiem,że ten uśmiech nie zniknie z Twojej twarzy.Od początku jesteśmy z Wami:)Bardzo przeżywałam to wszystko,zresztą mój mąż też i wiele nas choroba Oliwci nauczyła.Cieszę się każdym dniem spędzonym z moją córeczką(Patrycja jest rok młodsza od Oliwki-17 lutego będziemy świętować jej pierwsze urodzinki),zrozumiałam,że najważniejsze to silna rodzina i że miłością można góry przenieść.I tak jak Ty wiem co znaczy upragniona i długo wyczekiwana córeczka bo Pati jest naszym cudem tak jak Oliwka dla Was.Asia,Patrycja i Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asienko, dziękuje i pozdrawiam Was serdecznie, a dla Niuni wszystkiego najlepszego!!!!

      Usuń
  19. Pani Asienko mam pytanie z innej beczki.zbieracie teraz pieniazki na rehabilitacje Oliwki a czy na operacje i pobyt w tubingen starczylo pieniazkow czy trzeba cos jeszcze doplacic ? kazda wizyta kontrolna rowniez bedzie musiala byc oplacana ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ostateczny kosztorys czekamy, zeby doplacic reszte, natomiast kazda wizyta kontrolna musi byc oplacona;/ Mam nadzieje, ze damy rade...bardzo sie tego boimy, ze ktoregos dnia zabraknie nam pieniedzy i Oliwka nie bedzie mogla pojechac do Tubingen...

      Usuń
    2. Pani Asiu, to pieniądze nie będą już zbierane przez Fundację? Wydaje mi się, że we wcześniejszych postach postach czytałam, iż Fundacja nadal będzie opiekowała się Oliwką, a rachunek wciąż będzie działał. Ja wiem, że swego czasu na forum wiele emocji wzbudziła m. in. kwestia finansów, ale przecież wciąż są ludzie, którzy chcą Wam pomagać. Zatem może warto (to tylko sugestia), aby Państwo napisali, jaki jest kolejny cel, ile mniej więcej muszą Państwo zebrać pieniędzy przez najbliższe trzy miesiące? Oczywiście, jak już będą Państwo wiedzieli, ile ostatecznie wyniósł kosztorys. To naprawdę tylko nieśmiała propozycja, ale przecież wszyscy, którzy z życzliwością śledzili losy Oliwki wiedzą, że konieczne jest dalsze... nie bójmy się użyć tego słowa... leczenie. Profilaktyka to też forma leczenia, prawda? A to leczenie będzie kosztowne - sami Państwo pisali, iż jeden dzień w klinice to - o ile pamiętam - około 2400 zł. Proszę śmiało pisać, jakie kwoty będą teraz potrzebne - kto zechce, pomoże. I proszę się już nie martwić na zapas. I schować na jeden dzień termometr... tylko jeden dzień:)
      I co na to nasz NFZ? Czy ze strony naszego Państwa, na rzecz którego, jak zakładam, płacą Państwo podatki, nie należy się Oliwce żadna pomoc? Ani rehabilitacja, ani nic?

      Usuń
    3. Oliwia jest i będzie podopieczną Towarzystwa Przyjaciół Dzieci:) Numer konta do wpłat ten sam. Mamy ogromną nadzieję, że ludzi o wielkich sercach, dzięki którym Oliwia będzie mogła jeździć na kontrole do Tubingen, nie zabraknie.
      Pozdrawiamy serdecznie!!!

      PS O NFZ nic na razie nie będę pisać...

      Usuń
    4. No właśnie, więc zbieramy dalej. Grosz do grosza... Oliwka musi pojechać na wszystkie kontrole :)

      Usuń
    5. Dziękujemy pięknie! :***

      Usuń
  20. Pani Asiu, ani nie miękka buła ani zryty beret:) Jest Pani cudowną mamą, podobno dzieci zanim się urodzą wybierają sobie rodziców. Powiem tylko, że Oliwcia to ma nosa do wyboru :)
    Życzę wszystkiego dobrego, żebyście potrafili żyć dalej normalnie i uważam jak poprzednicy, grupa wsparcia , psycholog itp. to naprawdę dobry pomysł :)
    Pozdrawiam!
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  21. Pani Asiu!!!
    Musi Pani mieć siły dla tej małej istotki o którą pani tak dzielnie walczyła, musi Pani teraz trochę pomyśleć o swoim zdrowiu, samopoczuciu...
    Jak dobrze jest Was oglądać już z dala od tych szpitalnych sprzętów,Oliwka wygląda super :))))
    Nietety tak ten świat jest zbudowany, że jedni płaczą ze szczęścia, inni z rozpaczy, jedni są bogaci, drudzy głodują, ale nic na to nie poradzimy. Rozumiem Pani dylematy-przemyślenia, ja czytając to co Pani pisze za każdym razem łezka kręci się w oku, a to jest malutka część Waszego świata, w który wkroczyłam
    Dużo zdrówka dla Oliwki i proszę pomyśleć trochę o sobie, wziąć głęboki oddech...i odpocząć
    Pozdrawiam
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  22. To ja tym razem z innej beczki: Oliwka niedługo skończy 2 lata, ale... już ślicznie mówi. Już od dłuższego czasu jestem pod wrażeniem jej umiejętności (choć relacje znam tylko z bloga) i do tej pory myślałam, że może nieco nietaktownie byłoby pisać na ten temat, ale teraz już chyba mogę ;) Gratuluję małemu Bystrzakowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie! ;) Tak, to prawda - Oliwka mówi ładnie i dużo...i czasami bardzo śmiesznie! ;D Wczoraj oglądałyśmy fil o odgłosach zwierząt. Mówię do niej: "Oliwko, popatrz, kotek!" A ona na to" Mamo, oczywiście, że to krowa muczy, oczywiście, nie kotek" ;))))))
      Pozdrawiam!

      Usuń
  23. Asiu jestes wspaniala i dzielna mama ( oczywiscie tata tez )... Tak wiele przeszliscie psychicznego cierpienia... nie jedna osoba popadlaby w depresje jest to tak ciezkie patrzec na cierpienie naszego ukochanego dziecka i czuc sie bezradnym i bezsilnym ...A wy jednak dzielnie znosiliscie caly ten bol i mimo tego ze byly ciezkie dni i tysiace wylanych lez jestescie i zawsze bedziecie wspanialymi i silnymi rodzicami ... Choroba dziecka zawsze otwiera nam oczy na istotne i wazne sprawy zapominajac o calym innym swiecie ...Ja sama dzieki waszej historii bardziej doceniam kazda spedzona chwile z moim synkim. Odmieniliscie moje zycie na zawsze stalam sie innym lepszym czlowiekiem i doceniam zycie i zdrowie mojego synka .Podejrzewam ze juz zawsze bedziecie sie martwic o Oliwke mimo tego ze to bedzie tyko zwykly katar .... bo taka to juz jest rola rodzicow ... Bardzo sie ciesze ze juz po wszystkim teraz mozecie z ulga odetchnac i starac sie aby kolejne dni mijaly pieknie aby Oliwka szybko zapomniala o tych przykrych wydarzeniach i bolu a miala normalne radosne dziecinstwo ... Wiem ze i z tym sobie poradzicie bo jestescie wspanialymi rodzicami !!!! Wielkie wyrazy szacunku i uznania dla mnie jestescie kims wyjatkawym ....buziaki i powodzenia w powrocie do " normalnosci" Marta i Olus

    OdpowiedzUsuń
  24. Pani Asiu, myślę, że nie pogniewa się Pani, jeśli na tym blogu wspomnę o małym Michałku Tryka...zagląda tu sporo ludzi i może znajdzie się ktoś, kto również zajrzy i chociaż troszeczkę wesprze małego Michałka.

    www.michaltryka.pl

    Jego rodzice nie maja już sił, Michaś czuje się źle, czasu jest niewiele.

    Ucałowania dla Oliwkusi, wygląda ślicznie! Czekamy na włoski i po chorobie nie będzie śladu! :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiem co przeżywanie.4 lata temu mój synek też był bardzo chory dla nas los był mniej łaskawy guz który znajdował się w głowie okazał się złośliwy (4 stopień w skali WHO).Czas stał w miejscu strach obawy łzy cierpienie niedoopisania.9 bardzo długich miesięcy pobytu w klinikach. Udało się wygraliśmy.Ale wiem co czujesz jako matka trudno wrócić do normalności , trudno zapomnieć o innych którzy walczą.Obawa i strach chyba już zawsze zostaną.Chociaż minelo już tyle laty są chwile że boję się .Trudno się po czymś takim odnaleźć w zwykłym życiu.Życzę wam a zwłaszcza coreczce zdrowia oby wszystkie te male istotki miały szansę na lepsze jutro.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Dziękuję i dla Was również wszystkiego, co najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  27. Pani Asiu
    Oliwka ma szczęście bo jej "Janioła" jest bardzo dzielny, wszystko się dobrze ułoży, a Pani będzie szczęśliwa i radosna jak przedtem, ma Pani miłość męża i rodziny,wsparcie ludzi dobrej woli, a to jest najważniejsze żeby pokonać przeciwności losu, a tym którzy zawiedli, proszę powiedzieć patrząc prosto w oczy i spokojnie, nie mogę tego zapomnieć ale wam wybaczam, znajdzie Pani spokój duszy i serca. Odnośnie psychologów, pracowałam kilkanaście lat z nimi i mogę spokojnie powiedzieć, są to ludzie którzy mają problemy sami z sobą dlatego wybrali takie studia, od nich należy się trzymać z daleka bo skutki przebywania z nimi są straszne. Interwencja chirurgiczna to jest najwłaściwsze postępowanie, bo ona potrafi postawić najwłaściwszą diagnozę. Gdyby były kłopoty finansowe to onkologia we Wrocławiu, tam lekarze są otwarci na współpracę z lekarzami zachodnich klinik, ale to na pewno nie będzie potrzebne. Ściskam serdecznie całą Oliwkową Rodzinę, nie opuścimy Olesia małego.Proszę bardzo dbać o rany pooperacyjne aż się zrosną trwale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie za miłe słowa! Ściskam!

      Usuń
  28. Mysle, ze malo kto w waszej sytuacji zrobilby tak duzo dla rodzicow innych chorych
    dzieci, jak wy. Czekacie na trudna i ryzykowna operacje waszej kochanej coreczki, a
    jednoczesnie udostepniacie strony i blogi innych dzieci, prosicie o pomoc dla nich,
    piszecie emocjonalne i szczere komentarze o nich - jednym slowem, mimo wlasnej
    sytuacji, zawsze myslicie o innych. Teraz czas na chwile wrocic do wlasnego swiata,
    na moment zapomniec o tym, co sie dzieje dookola, i nazbierac energii po to, aby
    przelozyc ja na waszych bliskich. Im wiecej w was energii i im mniej zmartwien i
    stresu, tym szybciej tej energii nabierze tez Olisia :) a myslenie o innych
    pozostawcie nam, to akurat dziala dobrze :) za dlugo musieliscie zatrzymac czas w
    waszym zyciu, odpuscic sobie radosci i pociechy z zycia, aby teraz miec zle
    sumienie, ze czas znow ruszyl. Walczyliscie jak lwy, wszystkimi srodkami jakie tylko
    mieliscie. Teraz Bóg wam to oddaje. Trzymajcie sie cieplo, nie myslcie o
    problemach, bo i tak ze wszystkim sobie poradzicie. Nie z wami takie numery ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Phil za tak pozytywne słowa! Pozdrawiamy bardzo serdecznie!

      Usuń
  29. Mam zdrowe dziecko, ale tez często myślę o tych chorych,lub tych które nie maja co jeść....:( Gdybym miała jedno życzenie to byłoby żeby żadne dziecko nie zaznało choroby ani głodu, żeby ludzie nie umierali jako dzieci...Pozdrawiam serdecznie, pisałam kiedyś ze potrzebny jest wam urlop, taki prawdziwy gdzie są palmy i słońce, lub to co lubicie najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  30. Julia Kasia i Grześ z podkarpacia: Same pozytywne wiadomości o Waszej - Naszej Oliwce i tak dalej innej opcji nie przewidujemy !!!

    Pamiętajcie jestesmy z Wami - codziennie po klika razy wchodzimy na bloga by zobaczyć , przeczytać co słychać. Chodź przyznać się musimy, że teraz to z uśmiechem i swobodą czekamy na otwarcie strony, a wcześniej niestety pomimo, że człowiek nie dopuszczał takiej myśli to jednak z obawą i niepokojem czekaliśy na jakiekolwiek informacje. No a teraz chyba jest czas, żeby powiedzieć, że nasza córeczka Julia (która dwa latka skończy w marcu) cały czas mocno ściska rączki tz. trzyma kciuki za Oliwkę, a gdy widzi na blogu jej zdjęcia to pokazuje na siebie i chwali się, że jest to jej koleżanka :)) no i oczywiście przesyła całusy w stronę ekranu komputera(czasem nawet całując go). Również modli się do Bozi za Oliwkę, pokazujac na siebie, że to jest jej koleżanka. Natomiast w dniach kiedy były operacje to pratkycznie przez cały czas zaciskała rączki.

    zmieniając temat musze napisać, że trudno jest dorosłemu człowiekowi pogodzić się z tym, że dzieciątka chorują i to ...(ehh), ale przez Waszego bloga, tz. dzięki Wam rodzicom Oliwki trafiliśmy też na stronę Karolinki, praktycznie naszej sąsiadki bo przecież z podkarpacia i nie chodzi tu o jaieś chwalenie się, bo nasze możliwości są skrome, ale włąśnie jakąś małą cegiełkę możemy dołożyć by jej pomóc i to dzięki Wam rodzicom Oliwki, dzięki Waszemu blogowi.

    a Wam życzymy spokojnego powrotu do "normalności" by każdy dzień wypełniony był uśmiechem Oliwki, naszego kochanego promyczka. Ma wspaniałych rodziców, wspaniałą rodzinę i wspaniałych przyjaciół, którzy nigdy o niej nie zapomną i staną na wysokości zadania by miała cudowne dzieciństwo i by zdroooowoooo rosła!!!

    Pozdrawiamy z podkarpacia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Karolinka to sama słodycz! Niech i ona będzie zdrowa! Pozdrawiamy Was serdecznie!

      Usuń
  31. Oliwka Wielkie Brawa dla Ciebie i też Wielkie Brawa dla Was Kochani Rodzice Oliwki.
    Jak tam Oliwko w Domku ?
    Pozdrawiam Was

    OdpowiedzUsuń
  32. Pani Asiu - przeczytałam na facebooku odnośnie rehabilitacji Oliwki- proszę powiedzieć, czy musi Pani płacić sama czy może korzystać z ewentualnych pieniędzy fundacji? i jaki jest koszt tej rehabilitacji- za godzinę czy ewentualnie tygodniowo? Bo gdyby nie można było korzystać z pieniędzy fundacji to możemy przecież pomóc w inny sposób. Ja zebrałam już sporo Pit-ów, z których będzie przekazany 1 %, a poza tym obiecałam sobie, że co jakiś czas będę przekazywać dla Olisi jakieś pieniążki :) Życzę dużo zdrówka dla Naszej Walecznej a Pani przede wszystkim spokoju wewnętrznego, odpoczynku fizycznego i duchowego. Cały czas trzymałam za Was i będę dalej. Pozdrawiam L.B.

    OdpowiedzUsuń
  33. Witam:)
    Możemy, jak najbardziej korzystać z pieniędzy gromadzonych na subkoncie Oliwki. Mnie po prostu dopadły takie obawy, że jak już opłacimy rehabilitacje, która jest strasznie droga, a Oliwia potrzebuje trzech spotkań w tygodniu, to nie starczy pieniedzy na kontrole za trzy miesiace.
    Pozdrawiam serdecznie i sle moc buziakow!

    OdpowiedzUsuń
  34. Pani Asiu chyba trzeba zasadzic Pani porzadnego kopniaka w tylek ! ja tez czytalam Pani posta na fb , co to ma znaczyc ? co to za watpliwosci ? kurcze , najwazniejsze , ze Oliwka zyje i nie siedzi w niej zaden potwor , a z reszta dacie sobie rade , a my Oliwkowa rodzinka Wam pomozemy!!! dobrze napisala ciocia Paulina , ze przeciez nie ma rpblemu , ktorego nie rozwiarzemy? jaki jest koszt tej rahablitacji ?
    a moze Oliwkowa rodzinko wspolnie pomyslimy jak mozna zebrac jeszcze pieniazkow , co zrobic , moze urzadzmy , jakas burze mozgow , wkoncu w kupie sila!!!
    a znajomi Pani Asi sa proszeni o zabranie jej na kilka godzin z domu , gdzies zeby sie oderwala na chwile od tego wszytskiego , os termometra i zamartwiania sie na zapas !!!
    przekazujemy 1 % podatku , zbieramy nakretki , kto chetny moze dobrowolnie wplacac pieniazki na konto fundacji.macie jeszcze jakies pomysly ? podziely sie a moze zorganizujemy cos razem!
    a w ogole to ile jest pieniedzy po pokryciu operacji i waszego pobytu w tubingen ? bedzie dobrze , jestesmy z wami ,damy rade!!!

    OdpowiedzUsuń
  35. Prosze w wolnej chwilii zaktualizowac dane po prawej stronie dotyczace wplat

    OdpowiedzUsuń