piątek, 24 maja 2013

Only God can judge me...

Kochani, 

dzisiaj mam mętlik w głowie totalny i jestem szalenie zasmucona wieściami z Szymkowego bloga: http://szymonefler.blogspot.com/...Ten mały chłopiec ma bardzo agresywny nawrót neuroblastomy. Jego Rodzice podjęli decyzję o zaprzestaniu leczenia. Pragną, aby swoje ostatnie dni, tygodnie, miesiące(któż wie, ile ich będzie) spędził otoczony bezgraniczną miłością swoich najbliższych...Serce pęka...jednakże krwawi mocniej, kiedy czyta się niektóre komentarze...to nie miejsce na osąd...Niektórzy ludzie nazbyt dosłownie potraktowali słowa reklamy: "i ty także zostań bohaterem w swoim domu..." anonimowym, schowanym za własnym biurkiem, z nosem przyklejonym do monitora...a palce wystukują słowa, które układają się w zdania, a ze zdań tych układa się sąd...i padł już wyrok: winni - winni, bo nie walczą, bo się poddali, bo nie szukają "gdzieś indziej"...tłum napiera...wśród niego rodzice zdrowych dzieci - "bo ja bym...", ale także tych chorych:"bo my nie przestajemy walczyć" i tych, które wygrały"bo my nie przestaliśmy walczyć"....każdy ze "złotą radą", z niemalże adresami klinik, gdzie należy zadzwonić, z programami leczenia...I w tym wszystkim umierający chłopczyk i Jego Rodzice...

Czasem, to, co wydaje się nam opuszczeniem rąk, pochyleniem głowy, czasem, to, co wygląda na zaprzestanie walki...jest właśnie największą bitwą...aktem bezgranicznej miłości i przeogromnej odwagi...  


Pamiętam, jak w sierpniu 2012 roku, moja mama rozemocjonowana wpadła do mojego mieszkania - "czytałaś, czytałaś o Marcinku? Masz poczytaj. Trzeba jakąś zbiórkę zorganizować. Taki mały chłopczyk, tak ciężko chory, coś strasznego..." Weszłam na blog rodziców Marcinka i zaczęłam czytać, a łzy leciały ciurkiem... Pomyślałam: "co ja bym zrobiła, gdybym była na ich miejscu...czy umiałabym tak walczyć..." 
18 września życie oczekiwało ode mnie odpowiedzi i już nie w trybie przypuszczającym.  Przeszliśmy przez piekło, tak, jak każdy rodzic ciężko chorego dziecka. Spotkaliśmy na swojej drodze ludzi wspaniałych i tych trochę mniej wrażliwych. Podziwiano nas, ale także opluwano...Obelgi i osąd to niewielka cena za życie kogoś, kogo kochasz ponad wszystko...to żadna cena...

Bycie mamą to dla mnie najpiękniejsza rzecz...I nigdy bym nie pomyślała, że będę musiała zdawać tak trudny egzamin z macierzyństwa...i nie chcę i nie potrzebuję, aby anonimowy (lub też nie anonimowy) bohater mnie oceniał...Tylko Bóg mnie osądzi...Osąd ludzi, tu na ziemi, nam - Rodzicom chorych Dzieci, nie jest potrzebny...a ludzie chcą nas oceniać. Kilka dni temu wybuchła zażarta dyskusja na blogu Aleksa: http://lisciealeksa.blogspot.com/ i popłynęła ona na inne blogi. Nie wiem, co o tym myśleć...cokolwiek i czegokolwiek nie powiedzieć, to myślę sobie, że niektórzy już zawsze będą dawać sobie prawo, aby rozliczać tych, którzy proszą o pieniądze.  

Zapewniam,że rodzice "choruszków" nie marzą o zagranicznych przygodach, czy luksusowych autach...Pragniemy zdrowia dla naszych Walecznych...wszystkie nasze myśli i nasze wydatki związane są z ich potrzebami...Nasze życie różni się od życia rodziców dzieci, które nie mają problemów ze zdrowiem...Pomyślcie sobie tak: każdy z nas boryka się z codziennością - jednym idzie lepiej, drugim gorzej, ale wszyscy, absolutnie wszyscy, mamy swoje troski i zmartwienia. Rodzice chorych dzieci, prócz takich zmartwień "egzystencjalnych, codziennych", mają jeszcze do ogarnięcia problemy i troski związane z chorobą najukochańszego Szkraba. Osąd w takich momentach jest nie na miejscu. Bo jakim prawem oceniamy? Takim, że daliśmy pieniądze? Jeśli nie jesteś pewny rodziny chorego dziecka, to nie dawaj - daj takiemu, któremu uważasz, że warto...I teraz - któremu warto, a któremu nie? Czy są dzieci, które nie zasługują na zdrowie, na to, by mieć normalne dzieciństwo, czy są dzieci, które nie zasługują na to, aby żyć? Czy są dzieci lepsze i gorsze w pryzmacie tego, jakich mają rodziców? Czy Aleks nie zasługuje na pomoc, bo jego ojciec pracuje na 1/2 etatu, a powinien na cały i jeszcze do tego pali papierosy?  


Nie osądzajmy i nie piszmy rodzicom chorego dziecka...."bo ja...bo ja gdybym był na Twoim miejscu"...
Nie jesteś...jak będziesz, to wtedy odpowiesz...

Jeśli jesteś wierzący, to pomódl się za wszystkich małych żołnierzy...Jeśli będziesz modlił się za tych, którzy stoczyli najcięższą walkę...poproś Boga, o to, że, gdy już po walce opadnie kurz, aby nigdy nie musieli wracać na pole bitwy...niech w zdrowiu stacjonują sobie we własnych domach, niech zregenerują się po długiej i wyczerpującej wojnie...niech Pan przywróci spokój ich rodzinom....Jeśli natomiast będziesz modlił się o czynnych wojowników, proś Stwórcę o siłę dla nich i hart ducha dla ich najbliższych...niech walka ich nie będzie zbyt długa, a koniec jej niech zwycięstwem będzie...A na końcu pomódl się za żołnierza Szymona i wszystkich mu podobnych, którzy udają się na spoczynek...Niech  Aniołowie zabiorą ich wymęczone ciała...niech ugaszą ból...i módl się za Ich Rodziny...by miały dość sił, by przez to przejść...
Jeśli z różnych względów nie wierzysz w Niego, to bądź myślami, nie oceniaj...

Kochani, proszę Was o modlitwę za Najbliższych Szymonka...i za Niego samego...Uszanujmy Ich wybór, nie przeszkadzajmy, wspierajmy...Niech dobre myśli płyną do Nich....


Ściskamy Naszą Kochaną Oliwkową Rodzinę! Buziaki od Oliśki!!!











19 komentarzy:

  1. Wreszcie to ktos napisał! " Nie osądzajmy i nie piszmy rodzicom chorego dziecka...."bo ja...bo ja gdybym był na Twoim miejscu"...
    Nie jesteś...jak będziesz, to wtedy odpowiesz..." nikt z nas niema prawa oceniac! To są bardzo trudne, myśle że najtrudniejsze w życiu decyzje kosztujące życie... ale i cierpienie, potworne cierpienie... a "ciocie dobra rada" powinny wziąć na wstrzymanie. Jesteśmy z Wami w tej walce i życzymy Bożego błogosławieństwa i tak po ludzku siły i wytrwałośći!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie napisane
    Dalej nie wiem co napisać zostane w modlitwie dla Szymka i jego Rodziców
    Oliwka za twoje zdrowie też się modlimy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Joanno -piękny wpis...dodałabym jeszcze tylko, że tu na ziemi wszyscy jesteśmy pielgrzymami, 'nasz czas' (dłuższy bądź krótszy) dobiegnie kiedyś końca...tutaj na ziemi jest tylko 'korytarz', 'przejście', my dopiero idziemy do DOMU. Do Domu Ojca- przynajmniej Ci, którzy wierzą.
    Joanna -pielgrzym w drodze

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie to Pani napisała... Sama od jakiegoś czasu śledze losy Szymonka. Pokochałam go całym sercem. I ono teraz pęka. A co dopiero muszą czuć jego rodzice. Napisałam jego mamie, że dla mnie jest najwspanialszą mamą na świecie. Bardziej już kochać się chyba nie da..
    Dla mnie jest to dowód największej miłości, uczmy się od nich tej miłości i pokory...

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie to Pani napisała..
    Ja śledzę już od jakiegoś czasu bloga Szymonka i pokochałam go całym sercem. To serce pęka teraz z rozpaczy.. A co dopiero muszą czuć Jego rodzice?? Nie potrafię sobie tego wyobrazić..
    Napisałam Mamie Szymonka, że dla mnie jest najwspanialszą mamą na świecie. Bardziej już chyba kochać nie można.. Uczmy się od nich tej miłości i pokory... I nie krzywdźmy swoimi osądami.. Zadne z nas przecież nie chciałoby się znaleźć na ich miejscu!
    Nam pozostaje modlitwa.. O uśmiech na pięknej buzi Szymonka, o słońce na niebie specjalnie dla Niego, o to by Bóg oszczędził mu już cierpienia.. I o siłę dla Rodziców, by przetrwali...
    Ale trudno się z tym pogodzić, że świat jest tak okrutny!

    OdpowiedzUsuń
  6. To co napisałaś to zwykły "Wyciskacz łez!!!!" Tak nie wolno!

    OdpowiedzUsuń
  7. nigdy nie zgodzę się ze śmiercią dziecka, nigdy

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak wiele zrozumiałam dzięki Pani ! Jestem babcią wnuczka ze wznową neuroblastomy. Nie wiem,jaki los czeka naszą rodzinę , ale teraz wiem , czego nie mogę robić , gdy nadejdzie "ta chwila".

    OdpowiedzUsuń
  9. Jutro minie 6 lat kiedy pożegnaliśmy na szczecińskim cmentarzu innego Dzielnego Chłopczyka, którego Rodzice przez ponad rok walczyli o Jego życie i zdrowie. Maluszek przeszedł kilka operacji, nigdy nie był w swoim pokoiku, łóżeczku... Co przeszedł On, co przeszli Jego Rodzice. Co wciąż przechodzą, bowiem Aniołek wciąż jest - i trudno żeby było inaczej - żywy we wspomnieniach najbliższych. Nie nam oceniać Ich, nie nam oceniać żadnych rodziców umęczonych a wciąż kochających rodziców. Ma Pani rację, czasem najtrudniejszą bitwą jest pozwolić odejść Ukochanemu Dziecku, najdroższej osobie. Odejść w otoczeniu kochanych twarzy, dłoni, w cieple i zapachu domowego ogniska. Którego nie zastąpi żaden najlepszy szpital, żadne nawet najbardziej przytulne hospicjum. Czasem nie mamy na to wpływu, a czasem po prostu tylko to, jeszcze to możemy zrobić. I nigdy nie oceniajmy, nie osądzajmy... Co by było gdyby i dlaczego. A DLACZEGO BY NIE...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jest Pani wielka!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ludzie którzy nie mieli nikogo bliskiego chorego na nowotwór nie są w stanie zrozumieć pewnych decyzji i nie mają prawa osądzać innych.
    Czytam blogi, uczą mnie one pokory i pozwalają spojrzeć na świat inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  12. Serce boli czytając o cierpieniu Szymonka, o cierpieniu Jego Rodziców. To heroiczna decyzja, na pewno najtrudniejsza w ich życiu. Modlę się, aby Bóg pozwolił przejść przez to cierpienie dla Szymonka i Rodziców jak najłagodniej... Ja, mama zdrowego dziecka, za co dzięki Pani blogowi- Bogu dziękuję każdego dnia- nie jestem nawet w setnej części w stanie wyobrazić sobie , co muszą czuć rodzice dziecka, któremu pomóc juz nie można. Boże miej ich w swojej opiece!
    Agnieszka L.

    OdpowiedzUsuń
  13. Asiu, popieram Cie w 100%...nie osądzajmy,a nie będziemy osądzeni...Ania

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam jestem tu pierwszy raz, rzadko spotyka się ludzi o takiej wrażliwości i umiejętności przekazania tego. My też przeszliśmy leczenie dziecka, 2 lata chemioterapii a teraz umieranie przy wszystkim co odbiega od "normalności".Ja to znam , ja to przeszłam...pożegnałam wiele dzieci z otoczenia....
    Dziękuje za ubranie w słowa tego o czym myśle
    Dziękuję za ogromną wrażliwość, prosz się nie poddawać i nie przestawać pisać
    Modlę się za Szymonka, za Oliwkę, za wiele innych dzieci i za mojego Adasia i za nas - RODZICÓW

    OdpowiedzUsuń
  15. To ja dziękuję:* Przytulam w myślach!

    OdpowiedzUsuń
  16. mój komentarz " nie wiesz co piszesz" dotyczył wpisu - to zwykły wyciskacz łez - .Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń